Pańcio by się pewnie w kocie zakochał (piesek się od niego nie odklejał

), ale Pani, niby wielka miłośniczka kotów, w ogóle niczym nie była zainteresowana. Opowiedziała jak jeden kot wypadł jej z balkonu, drugiego mamie ukradziono sprzed domu... Nigdy nie użyła imienia żadnego z nich, kot to kot. I do prywatnego weta (jakby byli jacyś inni) nie będą jeździli, bo tacy weci to tylko mnóstwo leków wymyślają, żeby pieniądze zdzierać. Itp., itd
Poza tym Pan uczulony na fretki, to może na koty też
Ale, ale.... tadam, tadam - mogę już "ogłosić", że
Woland trafi do mojej przyjaciółki
Nie wiem czy pamiętacie - kiedy pierwszy raz Woluś do mnie trafił byłam 2 tygodnie na wakacjach i w tym czasie mieszkała u mnie i opiekowała się zwierzyną moja przyjaciółka Ilonka. Wówczas zaprzyjaźniła się właśnie z Wolusiem. Jednak o adopcji nie było mowy, mieszkała wówczas z rodzicami, nie była gotowa. Długo myślała (nic mi nie mówiąc

), bo wie, że to decyzja na całe kocie życie, że to wielka odpowiedzialność. Nie mogłabym marzyć o wspanialszym happy endzie

Ilonka to złoty człowiek o wielkim, mądrym i dobrym sercu

Ufam jej całkowicie i znam jej stosunek do żywych istnień

Poza tym Woluś "zostanie w rodzinie"
Dzisiaj popołudniu magiczny kot Woland pojedzie do swojego domku i swojej cudownej Dużej na zawsze
Ryczę jak bóbr, całą noc nie spałam z wrażenia, po prostu nie spodziewałam się takiego daru od losu dla mojego kochanego Wolusia... Mój kochany Woluś będzie wreszcie naprawdę szczęśliwy

Ciągle nie mogę w to uwierzyć...
Boszsz, żeby już nic złego się nie stało
Oczywiście nadal upraszam o kciuki, za przeprowadzkę (plecaczek już spakowany) i aklimatyzację - za Wolanda!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żeby nie zapeszać nie zdejmuję chwilowo ogłoszeń, bo gdyby nagle Ilonce zaczęła się alergia (tak jak Kasi, która przygarnęła Minię Cynamonkę), albo cuś (tfu, tfu)............ Wiecie, lepiej nie ryzykować pochopnie