zal mi tej kotki jak cholera i mam straszne wyrzuty sumienia ze ja oddalam gdziekolwiek. Nie wiem czy u mnie by zyla ale biorac pod uwage ze nie miala problemow jelitowych byc moze jeszcze by byla.
Caly czas widze ja jak sie tuli do mojej Majki jak z nia spi wtulona w jej lozku do szyjki, jak wyluzowana od pierwszej godziny rozwalona siedziala na dywanie majac w nosie moje koty, bo ona byla u siebie, jej smiało się z pyszczka..... a ja ja oddalam.
Stella byla u mnie trzy dni ale byla przez nie szczesliwa.
Iwciu mam zal do Ciebie ze olewalas domki ktore podsylalam, niektore by i leczyly te jej biegunki i niestraszne było im walczenie z kuwetkowaniem, jeden w ktorym notabene siedzi jeden z naszych eksmitkow to raj na ziemi. Byc moze Stella by zyla. Byc moze nie zlapala by FIP. Za duzo tego Fipa u Ciebie co wskazuje wg slow takze Twojej wetki ze w duzym skupisku jest jednak on zarazliwy. Mam zal ogromny. Nie wiem czy to ze kieruje go na Ciebie jest sluszne czy niesluszne, sprawiedliwe czy tez nie....nie chce o tym myslec bo w tej chwili do siebie samej czuje nienawisc ze tak boskiego kota wydalam komukolwiek. Kota ktory w kazdym swoim aspekcie byl idealny.
Zal mi tak jak napisala Ania ze była u Ciebie niewidoczna, bez swojej historii bez tego co lubi i co zrobila, jak sie zachowywala na codzien, jedyne zdjecia jakie sa to moje, rozbrykanej słodkiej czarnej pingwinki. Słodkiego maleństwa który zasługiwał na najcieplejsze słowa i na najdłuższe opowieści.
