Witam
Dziś była powtórka z okupacji łóżka. Tym razem tylko Milusia i Koralik, ale za to bardziej upierdliwie. One mi na poduszce zostawiają tylko tyle miejsca, ile potrzeba na moją głowę. W którą stronę się nie odwrócę, widzę wytrzeszczone kocie ślepia. A i to jest wariant optymistyczny. Czasami jest też hardkor, gdy Milusia na poduszkę ładuje się dooopiszczem. Wtedy mam je przy twarzy
Dziękuję jak zwykle za wsparcie, kciuki i podnoszenie na duchu. Dziś dzień 22.
Bez zmian.
Wczoraj spędziłam wieczór z mamą, a nie zapaliłam. Nawet specjalnie wielki wysiłek to nie był.
Dziś troszkę się chce, ale za mało, żeby się złamać.
Wiecie co, ja ciągle nie mogę uwierzyć, że nie palę. Nie dociera do mnie, że od trzech tygodni nie miałam w ustach papierosa. Może gdybym bardziej odczuwała ssanie, gdyby mnie bardziej ciągnęło do fajek, byłoby inaczej. Dzisiaj w samochodzie tak sobie myślałam. To jest absolutnie nie do uwierzenia, że paliłam przez ponad 20 lat, całe dorosłe życie. A teraz tak po prostu nie. Podoba mi się ta myśl. I podoba mi się, że prawdopodobnie nie śmierdzę
I jeszcze jedno. Gdy paliłam, obowiązkowo musiałam wybielać zęby najmniej trzy razy w tygodniu. Teraz nie ma takiej potrzeby. A wierzcie mi, że bardzo tego pilnuję.
Mośka, mam nadzieję, że jednak się nie złamałaś i nie poleciałaś po analogi. Ssie Cię, bo popalasz. Gdybyś odpuściła sobie od razu te pojedyncze analogi, teraz prawdopodobnie nie odczuwałabyś żadnych dolegliwości.
Skaska, na szacun i gratulacje będzie czas dopiero w lipcu, po 6 miesiącach abstynencji. Do tego czasu nie mam pewności, czy nie pęknę. Nie wiem, jak zachowuje się organizm, więc nie wiem też, czy za kilka tygodni nie nastąpi jakiś krach.
Póki co zaczynam odczuwać fizyczne dolegliwości odstawienne: bóle mięśni, drażliwość, bóle pleców, zmęczenie, ciężka głowa, na twarzy wyskakują jakieś
niespodzianki. Ale byłam uprzedzona, że tak może być. To akurat nie jest problem. Za to spodziewam się zaobserwować zmiany w kolorycie skóry.