Noc minęła spokojnie. Jednak go wypuściłam z transporterka. Ojo miał problem, bo kołnierz mu przeszkadzał, a trzeba było zwiedzić pokój. Ale dał radę. Gorzej ze mną, bo się co chwilę budziłam jak tylko kołnierzyk gdzieś zahaczył - najfajniejszy odgłos dawał w połączeniu z kaloryferem

Ojo nie wygląda na zestresowanego. Wydaje mi się ufny i łagodny. Wpakował mi się do łóżka, wywalił brzucho i brumkał sobie do snu

. Trochę sobie pozaznaczał, np. poduszkę i legowisko, ale przez ten pokój przewinęło się mnóstwo kotów i On pewnie coś wyczuł. Ale ogólnie z kuwetą problemu nie ma, bo chodzi. Nawet nad ranem koopala zrobił.
Widać też, że brak oczka mu nie przeszkadza, to musi być faktycznie jakaś zaprzeszła sprawa. Co do zdjęć, gdy mnie tylko Mała oświeci jak, to obiecuję, że wrzucę.