Ogólnie to zdaje się, że zamarzliśmy
Ja nie mogę w takie mrozy...
Pyza nas trochę nastraszyła, bo od piątku czuła się źle. Jakaś markotna była, wymiotowała po jedzeniu - a to jej się normalnie nie zdarza.
Przypuszczałam zakłaczenie ale wyobraźnia podsuwała mi oczywiście dużo gorsze wizje
Ale wygląda na to, że już przeszło - po zapodaniu sporej dawki oleju parafinowego i pasty odkłaczającej
I zdaje się, że problem był dość szczególny - wyśledziliśmy w kuwecie urobek nanizany na długi ludzki włos...ten włos prawdopodobnie był przyczyną zatkania. Mam nadzieję, że już jest po problemie - ale na wszelki wypadek Pyzka jeszcze dostanie pastę odkłaczającą przez kilka dni. A Was proszę o ciepłe myśli dla niej

Bo to zawsze pomaga
---
W ostatnią niedzielę (czy sobotę?) było piękne słońce - koty rozleniowione zalegały w jego promieniach. Przez szybę co prawda tylko wpadających - ale zawsze. Koty uwielbiają słoneczko
Czester nawet dał mi się sfotografować


A tu gada do ptaszków za oknem

Pozdrawiamy zimowo i mroźnie
