Kavka chora. Co gorsza nie wiadomo na co, więc leczenie na razie objawowe.
Właśnie wróciłyśmy od weta.
Kiedy ją wczoraj odbierałam, dowiedziałam się że kot zaczął się slinić. W piątek wszytsko było OK.
Nie pisałam o tym bo byście mnie śmiechem zabiły, że nową jednostkę chorobową wymyśliłam.
Wczoraj dziewczyny za bardzo nie napastowałam, bo chciałam żeby się z gułagiem oswoiła.
Dziś rano - masakra.
Nie jadła, nie piła.
Z pyska leje się woda strumieniami, polar prawie cały przemoczony.
Biegiem do weta.
Przy okazji Jaro się załapał na szczepienie interwencyjne. Szczęśliwy nie był.
Kavki się nie dało porządnie osłuchać, tak miała zawalone wodą.
Węzły chłonne lekko powiększone.
Na języku jakiś mały ślad - ale nie wiadomo czy nowy.
Zrobiliśmy od razu test - na szczęście ujemny.
Przy teście wyszło, że jest obniżona krzepliwość krwi, tak się z kota lało, że z plastrem na uchu do domu wrócił.
Reasumując - to może być wszytsko, choroba zakaźna, podtrucie.
Mała dostała atropinę, już się nie ślini.
Dostała też Unidox.
Jutro znów do weta.
Kocina jest przesłodka. Całą wizytę na rekach. Mruczy, ugniata, barankuje.
Niech ona mi zaraz wyzdrowieje
