Nasz Pięciokot. cz. 13 Fotokoty? Kotofoty? Łysokot!

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 23, 2010 11:55 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

To u Ciebie faktycznie cała wyprawa z futrami.

Mi się do dzisiaj w takiej sytuacji przypomina jak kiedyś pojechaliśmy z naszą czikitką do Wrocławia na badania i umówiliśmy sie na miejscu z marcjannakpe, bo to byli jej weci. Czekam, czekam, a kobity nie ma, wychodzę przed lecznicę i widzę, że wreszcie nadciąga. I mało wtedy nie padłam ze śmiechu. Marcjanna jest malutka i drobniutka, a za sobą wlekła za uprząż ogromny transporter na kółkach, w którym siedziały razem 3 koty jej, a hałas jak to sie toczyło po chodniku robiło jakby co najmniej czołg jechał 8O i wszyscy przechodnie się za nia ogladali. A najlepsze, że koty siedziały w środku zadowolne z siebie jak basze i ciekawie się rozgladały. A ja byłam pewna, że one pogłuchły od tego dudnienia. :mrgreen:
A w taką pogdę jak dzisiaj to pewnie marcajnnakape płozy by im założyła i na saneczkach.
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Sob sty 23, 2010 14:06 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Bajera! :ryk: Transporter na kółkach to nie taki głupi pomysł, z tym że u nas kółka musiałyby byc dość sporawe bo odpływy z rynien przecinają chodniki tworząc rowki dla kółek od walizki na przykład nieprzejezdne. No i spróbuj moje koty przewozić grupowo...
Udało mi się, obwiózł nas OMC tatuś. Jednym kursem chłopaki w plastiku i Futro w plecaku, drugim kursem @@. O ile chłopaki i Futro umieli się zachować, o tyle @@ dały koncercik wysokiej jakości, dając wyraz swojemu oburzeniu w związku z takim ich traktowaniem. W ogóle na widok transportera Tysiek nawiał jak popalony i miałam problem go z dziury wydłubać bo się zaszył i postanowił nie dać się tanio.
Cóż - igła do chipowania zrobiła na mnie koszmarne wrażenie, na kotach mniejsze. W sumie spokojnie przeszły chipowanie i szczepienie, jedynie drogę oprotestowały zgodnym chórem @@. Zapłaciłam 600zł za wszystko, czeka mnie za 3 tygodnie pobieranie krwi i wysyłanie na badania. Ano... Zaczęło się.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 15:10 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

O ,to juz masz początek za soba :piwa:
Najgorzej zaczać, potem już jakos pojdzie :ok:
Obrazek

Danusia

 
Posty: 119538
Od: Pon kwi 02, 2007 11:56
Lokalizacja: Opole

Post » Sob sty 23, 2010 15:12 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Cześć! Widzę, że jednak szykujecie się do wielkiej emigracji :ok:
Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść
głęboko w serce. Potem je łamią. Ale ile warte byłoby życie bez nich...


Dwie baby i rudy ...

tosiula

 
Posty: 23191
Od: Sob lut 24, 2007 17:42
Lokalizacja: Kujawy; między miskami a kuwetą

Post » Sob sty 23, 2010 15:22 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Tak, Tosiula. Nie ma sensu takie bycie na odległość, związek oparty na skype... Z kolei jeśli chcemy być razem, coś trzeba zrobić z kotami. Wywalić z domu? W życiu. Rozdać, znaleźć nowe domy? To może nie byłoby takie bardzo tragiczne, wszak przeprowadzka też będzie dla nich mega stresem; dla nas byłoby to ekonomicznie proste, logistycznie też... Ale nie umiem i Rajmund też nie widzi takiej opcji. To ostatnie o tyle ciekawe że Rajmund w sumie pomieszkał parę miesięcy z Futro i Kłakiem, potem wyjechał i z resztą kotów tyle miał kontaktu co podczas urlopów, ale one są tak samo jego jak moje i nie ma opcji "wydać". Pozostało jechać z kotami albo nie jechać wcale. Rajmund chce zostać w Anglii jeszcze kilka lat. Z punktu widzenia dość "świeżego" związku to samobójstwo bo po kilku latach rozłąki będziemy obcymi sobie ludźmi. Chcąc być razem, musimy jakiś czas pomieszkać tam, siłą rzeczy koty z nami.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 16:22 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Masz rację. Odległość zabija intymność, bliskość a w efekcie uczucie. Jeśli jest możliwość to trzeba wykorzystać okazję do bycia razem.
Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść
głęboko w serce. Potem je łamią. Ale ile warte byłoby życie bez nich...


Dwie baby i rudy ...

tosiula

 
Posty: 23191
Od: Sob lut 24, 2007 17:42
Lokalizacja: Kujawy; między miskami a kuwetą

Post » Sob sty 23, 2010 16:32 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

No i dlatego jesienią planujemy wyjazd.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 17:15 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

kinga w. pisze:No i dlatego jesienią planujemy wyjazd.

Uporasz się do jesieni z wszystkimi formalnościami? Jest tego trochę.
Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść
głęboko w serce. Potem je łamią. Ale ile warte byłoby życie bez nich...


Dwie baby i rudy ...

tosiula

 
Posty: 23191
Od: Sob lut 24, 2007 17:42
Lokalizacja: Kujawy; między miskami a kuwetą

Post » Sob sty 23, 2010 17:58 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Tak. Planujemy wyjazd gdzieś na przełomie września i października. Mniej więcej. Formalności mam zaczęte. W połowie lutego pobieramy krew do badań, najwyżej z tydzień poczekamy na wyniki, potem 6 miesięcy kwarantanny... Gdzieś na początku września najdalej koty będą gotowe do wyjazdu.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 18:49 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

A tak z ciekawości na czym ta kwarantanna będzie polegała?

Hannah12

 
Posty: 22929
Od: Czw sie 11, 2005 11:57

Post » Sob sty 23, 2010 18:56 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Hannah12 pisze:A tak z ciekawości na czym ta kwarantanna będzie polegała?

Na byciu w domku i maltretowaniu Dużej. :mrgreen:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 19:35 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

kinga w. pisze:Shira, lód to wiem, ale lody... raczej nie, niestety bo byłabym szczupła do granic możliwości. :lol:

Właśnie lody!!!
Oglądałam kiedyś latem jak pewien autorytet żywieniowo dietetyczny się wypowiadał. Żarłam lody całe lato :D Może w sumie nie schudłam ale...i nie przytyłam ;) WIERZĘ, że coś w tym jest :twisted: :twisted: :twisted:
Obrazek Obrazek

shira3

 
Posty: 25005
Od: Śro mar 11, 2009 21:51
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Post » Sob sty 23, 2010 19:52 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Chyba nie. Filozofia opiera się na fakcie że organizm musi ogrzać zimne a na to potrzebna energia. Tylko że w lodach jest cukier i tłuszcz - dostarczasz więcej energii niż potrzebujesz na ogrzanie połkniętych lodów.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 20:01 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Rośnie nam pszeniczka świeża...
Obrazek

Wnerwa mam...
Obrazek

No, co ty... O co?
Obrazek
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob sty 23, 2010 20:07 Re: Nasz Pięciokot... cz. 13

Kłaczusiu ach :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Kiniu jak jest po japońsku jesień? :roll:

alus1

 
Posty: 13699
Od: Śro wrz 03, 2008 16:26
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Google [Bot], Hana i 36 gości