A ja się dzisiaj wściekłam przeokrutnie na znaną krakowską lecznicę.
Kicia miała wyrwane wszystkie ząbki w maju 2008. W sierpniu 2009 zaczęły się ponowne problemy z plazmocytarnym zapaleniem, więc kurujemy sterydami mniej więcej co 2 miesiące i lekarze rozkładają ręce. Dziś zabrałam Kicię do innego weterynarza razem z naszym znajdką i co się okazało? Że w paszczy Kici nadal są 2 albo 3 zęby

i koło nich cały czas rozwija się stan zapalny

Ja rozumiem, że Kicia nie jest łatwym kotem, jesli chodzi o otwarcie paszczy, ale pani weterynarz jakoś udało się zaglądnąć jej do pyszczka, nie poddała się po nieudanych próbach i nie były to zerknięcia kilkusekundowe, jak w "naszej" lecznicy, ale dokładne sprawdzenie stanu dziąseł. Na dodatek ja też po raz pierwszy od wyrwania zębów byłam w stanie zobaczyć 2 zęby i koło nich to draństwo. A od pół roku jest mi wmawiane, że tak bywa, że ta plazmocytoza powraca nawet po wyrwaniu wszystkich zębów...
Nawet nie umiem opisać jak bardzo jestem teraz wkurzona, a mój poziom zaufania do lecznicy drastycznie spadł...
Maggia, radzę skonsultować stan Poli z innym weterynarzem z innej lecznicy. Ja chodziłam z Kicią do dwóch wetów, ale lecznica była ta sama. Nie wiem, dlaczego żaden z nich każdorazowo zerkając w paszczę nie był w stanie zauważyć zębów, które nie były wyrwane, a jesli zauważyli - jak mogli mnie nie poinformować o tym fakcie... Bali się, że będą musieli powtarzać zabieg, który przeprowadzili rok temu? Wrrr
Plusem całej sytuacji jest to, że teraz znam już prawdę, mogę usunąc pozostałe zęby i po cichu liczę na to, że wtedy plazmocytoza już nie powróci. I to by był happy ending

Może u Ciebie będzie podobnie?
Kciuki za Polę

i wszystkie kotki z plazmocytozą
