Ostatnio jest u nas tak cieplo i slonecznie, ze wieksza czesc weekendu spedzilismy w ogrodku - calom rodzinom
Wracalismy do domu na posilki i na noc.
Kocia zaloga w ekstazie, poszczekuje przez plot na dzieciaki, ktore polewaja sie woda na parkingu na dole, potem ucieka jak im ktore po uchu strzeli z wodnego pistoletu, i fajnie jest
Sisiulka dostala z tej biwakowej okazji odblaskowa obroze - taka sama, jak ma Toto, tylko zielona, w desperackiej probie gustownego dobrania do koloru oczu, bo w ogole wyglada w tym swiecacym naszyjniku strasznie
Ale niestety, cos za cos. Jak sie chce gorki zwiedzac, to trzeba sobie odpuscic wyglad i przyodziac ustrojstwo, ktore widac.
W czarnych aksamitkach z cekinami moze sobie paradowac po domu. Tak postanowila Marysinska
Cesarzowa na wstepie bunty uskuteczniala i demonstracyjne seanse drapania, zeby podkreslic, jak jej strasznie niewygodnie w takim szerokim szalu, ale na trawie zapomniala o swym dostojenstwie i tarzala sie z brzuchem do gory jak dziecko-kwiat
Na koci obiad juz sie dorsz gotowal i aromat przez otwarte okno nozdrza zalogi popiescil. Gibka (nie dotyczy Misia) dwojeczka przylecialy do domu, wpadly do kuchni i poganialy Marysie wzrokiem i mowa cial.
Toto zajal miejsce na stole, a Sisiula na blat wskoczyla, bo ona z wyzszych sfer jest i z balkonu (stolu) nie bedzie wzroku wytezac, tylko do lozy sie pcha.
Prawie weszla w miski, wiec zostala odeslana do stolu warknieciem Marysinskiej "Sissi, nie!"
A ze nietaktycznie byloby robic cesarski raban kiedy Marysia ma wladze nad miska z dorszem, Sisiulka spiela sie w sobie, nastroszyla piora i cyrklowala do skoku.
A na stole Misiaczek droge jej zagradza soba i nie popusci, bo juz taka jego natura i wdziek
Sisiula mierzy, celuje, popiskuje, usta jezorkiem zwilza w napieciu, a Michu nic - siedzi jak sfinks i udaje, ze nie wie o co biega.
Z drugiej strony Marysia brzydkim wzrokiem napiera, Sisiula na kancie blatu balansuje i przezywa stress niedzielny.
W koncu, zdeterminowana zapachem ryby i pragnieniem popisania sie, jaka ona grzeczna i posluszna, smignela w powietrzu - i wyladowala prosto na Misiu
Po sekundzie konsternacji spadla z Misiakowego karku i chciala wdziecznie zajac miejsce tuz obok, ale jej sie nie udalo, bo tam wlasnie konczyl sie stol
Pupa Cesarzowej i tylne lapki juz za stolem wisza, ale przednie pazurki nie daja za wygrana. Do tego szyjka sciagnieta zielona obroza odblaskowa i zadza zemsty wypisana na cesarskiej mordce. Widok godny pedzla malarza
Z desperacja w slepkach, nadkocim wysilkiem, podciagnela sie na lapkach i wskrabala na stol, a ogonem juz trzaska na znak, ze Michu sobie nagrabil totalnie.
Misiaczek uszka po sobie kladzie, pierze stroszy i na niewiniatko sie kreuje.
A na stole jeszcze niezebrane naczynia po obiedzie. No nie, jak sie teraz zaczna miedzy talerzami prac i z ogonami w sosie sobie wyjasniac, to koniec
Patrze z przerazeniem, jednoczesnie dmuchajac jak nawiedzona na rybe, zeby migiem stygla, bo juz mi przed oczami staja sceny rodem z Pana Wolodyjoskiego.
Zaloga na stole w pozycjach wyjsciowych, ale jednym okiem rybe sledzi, czy aby Marysinska im nie podjada, korzystajac z chwili nieuwagi.
Nagle miski wedruja na podloge i miedzy talerzami zapada blyskawiczna decyzja o chwilowym rozejmie z powodu waznych okolicznosci.
A po obiedzie dupencje zdziebko ciezkie sie zrobily i wola walki jakby przygasla. Swiecac ostrzegawczo obrozami, waleczna zaloga udala sie na pokojowe pertraktacje na fotelu. Widmo dokonczenia pojedynku wciaz wisi nad nami
