Witam,
Z powodów trudności jakie ma pani radna Katarzyna Kretkowska (602 -272-083, (061) 8785-333/671,
Katarzyna_Kretkowska@um.poznan.pl ) z zalogowaniem się na tej liście, na jej prośbę zamieszczam poniższy tekst.
Ps.
Fundacja "Zwierzęta i my"
61 847 62 85, 61 814 62 85
fundacja@zwierzetaimy.plhttp://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=3566http://zwierzetaimy.pl/Pozdrawiam,
Jurek
duszynski@rsepliz.most.org.pl .
Szanowne Panie,
W czasie jednego ze zorganizowanych przeze mnie ostatnio w Urzędzie Miasta Poznania spotkań w sprawie kociarni, do którego, widzę, nawiązują powyższe posty na tym forum, parę nowo przybyłych pań poinformowało mnie o istnieniu strony
http://www.miau.pl , zachęcając do korzystania z niej. Wyobrażałam sobie, że jest to forum poznańskich „kociarzy”, o którym wcześniej nie słyszałam, a służące wymianie informacji o kotach w potrzebie i umożliwiające poszukiwanie różnych form pomocy dla nich.
Weszłam zatem na tę stronę i lektura powyższych postów jest dla mnie niemiłym zaskoczeniem. Najmniej tu widzę jest o kotach. Po paru zwykłych informacjach o spotkaniu pojawiają się anonimowe posty z podejrzliwymi insynuacjami i nieżyczliwymi komentarzami o innych osobach pomagającym kotom, jakieś plotki, a w szeregu tych anonimowych, z jednym wyjątkiem, wpisów zaczyna roić się od oskarżeń, pomówień i oszczerstw wobec osób trzecich, wymienianych z nazwiska, związana ze znaną i bardzo zasłużoną fundacją, których działania i domniemane intencje są zajadle i na różne niewybredne sposoby dyskredytowane. Następują odwołania do innego forum, „Gazety Wyborczej”, gdzie te same osoby pod innymi nickami dają kolejny upust swojej potrzebie obmawiania. 85-letnia staruszka, która całe swoje życie i siły poświęca uporczywej walce o dobro zwierząt, będąca wzorem szlachetności i wysokiej kultury, dla wielu niemal świętą, jest przez tych kilka anonimowych osób na forum poniewierana i opluwana. Inna pani, którą piszące widziały na tym spotkaniu w Urzędzie zapewne po raz pierwszy w życiu, jest przez nie tratowana oskarżeniami o nieszczerość i interesowność. To wszystko pisane jest z takich pozycji, jakby w Poznaniu, z wyjątkiem piszących, cała reszta ludzi pomagających kotom to jakieś wyrachowane indywidua, które żerują na dzikich kotach by upiec na nich swój finansowy i polityczny interes! Gdzieś w tle przewijam się i ja, nie tyle jako osoba prywatna co radna, która podobnie jak ta cała reszta, wyrachowana i interesowna, umyśliła sobie, by to dzikie koty poprowadziły jej kolejną, samorządową kampanię. To wszystko piszą osoby, które widziałam raz w życiu, właśnie na tym spotkaniu, i na którym uśmiechały się one do mnie miło i deklarowały dalszą chęć współpracy z samorządem…
Drzwi za paniami się zamknęły, i zaczął się, jak tu czytam, jakiś koszmarny magiel!
Wprawdzie na forum przewija się w zasadzie kilka tych samych nicków, kilka osób podgrzewających się wzajemnie i prześcigających w tych nieżyczliwych uwagach, okraszanych chwilami „gównami” (!), co nie zachęca do lektury, ani tym bardziej do odpowiedzi, niemniej jest to forum publiczne, czytane potencjalnie przez całą Polskę, oskarżenia, acz anonimowo, wygłaszane są publicznie, czuję się zatem w przykrym obowiązku coś tutaj i od siebie napisać. Ponadto żywię nadzieję, że może jednak ze strony tej korzystają także zwykli ludzie, nie zabierający na nim głosu, którzy chcieliby po prostu włączyć się w działania na rzecz kotów, i którym może napastliwy ton tych postów także, tak jak i mnie, nie odpowiada, a poza tym sądzę, że i wśród piszących zapewne dominują osoby dobre i na co dzień łagodnego i życzliwego usposobienia, a jedynie anonimowość Internetu spowodowała, że dały się i one wciągnąć w tę nagonkę, jak to bywa z psychologią tłumu.
Zatem w nawiązaniu do kilku pojawiających się tu wątków:
1. Że grudniowe spotkanie w Urzędzie Miasta zaplanowane było jako „tajne”, z założenia wykluczające udział prawdziwego „czynnika społecznego”, służące wyrachowanym politycznym celom radnej Kretkowskiej i jeszcze bardziej wyrachowanym celom fundacji „Zwierzęta i My”, że spisek ów został w porę wykryty i udaremniony poprzez dzielne przybycie autorek postów na to spotkanie, ku mojemu i wspomnianej fundacji zdumieniu i zakłopotaniu, a radna została wreszcie uświadomiona, że istnieją inne, poza jedną, organizacje w Poznaniu zajmujące się kotami:
Zgadza się to, że istotnie żadnej z przybyłych pań, autorek postów na tym forum, chyba wcześniej nigdy nie widziałam. Nie mam do pań o to przecież pretensji! osób pomagających kotom w Poznaniu, systematycznie czy sporadycznie, będzie pewnie z kilka tysięcy. Ja znam tych, którzy dzwonią lub przychodzą z interwencjami w sprawie kotów do Rady Miasta czy do mnie osobiście, a tych na przestrzeni tych 16 lat jak jestem radną poznałam osobiście ich pewnie może ponad sto, może 150, w tym kilka organizacji, ale też tylko tyle. Poznań jest duży! Panie akurat nigdy wcześniej nie pisałyście do mnie w sprawie kotów, nie przychodziłyście na komisje czy sesje, nie interweniowałyście u nas czy u mnie w konkretnych sprawach, a zatem rzeczywiście Was nie znałam.
Na przestrzeni ubiegłego roku wzmogły się interwencje do mnie jako radnej w sprawie losu kotów w naszym mieście. Osób indywidualnych, a także kilku organizacji, szczególnie aktywnie interweniowała, jak zwykle, fundacja „Zwierzęta i My”. Widząc obojętność Prezydenta i urzędników na te problemy, i brak istotnego zainteresowania w Radzie Miasta, zaproponowałam, by zaraz po wakacjach usiąść w szerszym gronie organizacji i przygotować mocny i publiczny apel do Prezydenta i radnych w sprawie kociarni, dokarmiania i braku skutecznego pogotowia weterynaryjnego. Po wakacjach było w tej sprawie kilka spotkań, zebraliśmy dane, następnie w siedzibie fundacji „Zwierzęta i My” odbył się panel z udziałem dziennikarzy i przedstawicieli szeregu organizacji. Patrząc na te trzy podpisane przez Panie na grudniowym spotkaniu w Urzędzie organizacje, były one też na tamten panel w fundacji „Zwierzęta i My” przecież zaproszone. W czasie tego panelu zaproponowałam, że kilka dni później oddam swój głos na sesji Rady Miasta „kocim” organizacjom, by problem przedstawić i nagłośnić. Na tymże panelu zaproponowano, że owej prezentacji dokona p. Ewa Zgrabczyńska. Tak też się stało : na sesję przybyły te organizacje, które znalazły na to czas, a p. Ewa miała bardzo dobre wystąpienie, poparte danymi i ilustracjami na ekranie. Następnie p. Ewa w sprawie kociarni w imieniu kotów i kocich organizacji dwukrotnie rozmawiała z Prezydentem Grobelnym, Fundacja „Zwierzęta i My” , jak co roku, wystąpiła do Prezydenta i radnych o umieszczenie kociarni w budżecie i WPI. Na kolejne spotkania w sprawie kociarni przychodzili ci, którzy z tym tematem do mnie przychodzili bądź ci, których ja spotkałam na tej drodze. Te spotkania w Urzędzie są robocze, ad hoc, z licznego grona kociarzy przychodzą ci, którzy akurat mogą, na konsultacje, etc., to nie są ogólno poznańskie konferencje kocie za każdym razem, na to nie ma czasu, tak się w samorządzie nie dałoby pracować! Będąc w grudniu w jednym z biur na terenie urzędu zobaczyłam liczne zdjęcia kotów na ścianie. Okazało się, że pani u której byłam też dokarmia koty. Akurat tego wieczoru, czy też następnego dnia miało być kolejne spotkanie w sprawie kociarni, zaproponowałam zatem, by przyszła na nie. Powiedziała, że ona nie mieszka w Poznaniu, ale przekaże zaproszenie poprzez internetowe forum innym swoim znajomym „kociarzom” z Poznania. I to ta Pani umieściła to pierwotne zaproszenie na tym forum, czyli MOJE ZAPROSZENIE kierowane do ewentualnych kolejnych zainteresowanych osób, a nie tajną informację w sprawie czyjegoś spisku!!!
To konkretne spotkanie miało głównie na celu w drugiej części ukonstytuowanie się zarządu stowarzyszenia „Kociarnia poznańska” z grona członków założycieli, którzy od pewnego czasu już nad tym pracowali w swoim gronie. Są tam głównie osoby, które mają tę rzecz w zasadniczym stopniu sfinansować, czyli sponsorzy tego przedsięwzięcia i to te osoby, poza Paniami, głównie przybyły na to akurat spotkanie. Stąd uwaga p. Ewy na początku spotkania, że w drugiej części planowane jest konstytuowanie się tegoż zarządu. Tymczasem w postach Pań interpretowane jest to jako chęć czerpania „korzyści” czy zaszczytów z owej kociarni przez tajne i wąskie grono! Ręce opadają. Czemu ludzie, którzy niby chcą kociarni, tak zawzięcie zwalczają tych, którzy zaczynają ją organizować? Bismarck powiedział, że nie trzeba zwyciężać Polaków. Dajcie im wolność, sami siebie nawzajem wykończą. „Bezinteresownie.” A konkretniej: po pierwsze - radnemu ustawa zakazuje zasiadania w jakimkolwiek stowarzyszeniu, które otrzymuje pomoc publiczną, więc spokojnie, nie będę członkiem tego stowarzyszenia. Po drugie, wydawać by się mogło, że każdemu kto zajmuje się kotami w Poznaniu powinno zależeć na powstaniu wreszcie tej kociarni, więc powinien chyba wspierać jej powstawanie, a nie wściekłe je atakować! Po trzecie, każdy może sam organizować własną kociarnię, koty, i Poznań, by tylko na tym zyskały, gdyby było ich aż dwie. Na razie nie ma żadnej, przypominam. Po czwarte, wybory są dopiero za rok, w listopadzie! a nie pojutrze!
i domysły, że moje wystąpienie na sesji w październiku poprzedzającego roku i pozostałe kocie spotkania i interpelacje „to tylko kampania” dowodzi jakiejś prawdziwie szatańskiej teorii spiskowej… Na tej zasadzie radnego zawsze we wszystkim należałoby podejrzewać o intencje „kampanijne”, w zasadzie co roku są jakieś wybory, a to parlamentarne, a to Euro, a to samorząd… W tej sytuacji, przy takim toku rozumowania, radny żadnych inicjatyw mieć nie powinien, bo zawsze można jej, czy jemu „ zarzucić kampanię”.
2. że zostawiłyście panie maile, a nikt się po spotkaniu już nie kontaktował:
Jeszcze na spotkaniu przekazałyśmy, że informacje podawane będą na stronie:
http://www.kociarniapoznanska.pl. Potem było zaproszenie na konferencję prasową 23 grudnia w sprawie uchylania okienek – jedna z Waszych 3 organizacji na nie dobiegła. Maile podane przez Panie na spotkaniu należą do 3 organizacji, które wraz z innymi były zapraszane na wcześniejsze spotkania organizowane prze fundację „Z i My”. Plakat w sprawie okienek jest od 23 grudnia do pobrania ze strony kociarni, o czym informacja, jak widzę, jest także podana na tej stronie. Ja powiesiłam ten plakat w Urzędzie Miasta jeszcze tego samego dnia. Dzięki p. Ewie Zgrabczyńskiej opublikowany został on w ogólnopolskim „Kocie”. A Panie? Czy pobrałyście go Panie i rozwieszacie?
Konferencja prasowa była 23 grudnia, potem były święta i Nowy Rok. Obecnie jest zorganizowane w dniu jutrzejszym ROBOCZE SPOTKANIE poświęcone opracowaniu zapisów projektu uchwały Rady Miasta w sprawie zapobiegania bezdomności zwierząt. Na spotkanie ZAPRASZAM ja i p. Jurek Duszyński z fundacji „Zwierzęta i My”. Sala nr 9, godz. 11.00. Jest to ZAPROSZENIE do współpracy nad zapisami poświęconym zwierzętom. Nie są przewidziane na nim ataki personalne jednych organizacji na drugie i inne wojny podjazdowe. W duchu dziękuję Bogu, że nikt z urzędników czy pozostałych radnych tego forum zapewne nie czyta, bo dostarczyłoby ono świetnego argumentu, by żadnej kociarni w Poznaniu nie wspierać.
3. wszystkie zapiekłe wątki o fundacji „Z i M”:
nawiązujące, jako argument, do anonimowych wpisów na forum „Wyborczej” pod informacją o konferencji prasowej o okienkach. Wpisów, m.in., co nietrudno stwierdzić, autorstwa tej samej co na tym forum osoby, choć pod innym nickiem. Nie dziwię się, że fundacja zmuszona będzie sądzić się o naruszenie dóbr. Dlaczego anonimowość internetu wyzwala w ludziach takie najniższe emocje? I skąd ta agresja? W zasadzie gdyby nie te wpisy, nie zabierałabym teraz głosu na tym forum.
Na przestrzeni tych lat spędzonych w samorządzie, jeżeli radni i urzędnicy mieli do czynienia z naciskiem w sprawie dobra zwierząt, to na pewno ze strony fundacji „Zwierzęta i My”. To m.in. p. Kasprowicz i p. Duszyński przesiedzieli w tym Urzędzie setki godzin, na komisjach, na sesjach, u radnych, walcząc o zwierzęta. Parę lat temu 80-letnia wówczas p. Kasprowicz przesiedziała na sesji 12 godzin, byle powstrzymać radnych przed zakazem otwierania okienek. To Fundacja rok rocznie walczyła o środki na schronisko, w tym na kociarnię, to p. Kasprowicz jest postrachem urzędników nadzorujących schronisko, bo wiedzą, że wdrapie się mimo wieku na to trzecie piętro i będzie im siedzieć na karku, dopóki dzieje się coś złego. P. Jurek Duszyński z kolei walczył niestrudzenie w Sejmie, biegał po posłach i senatorach, w sprawie zapisów ustawy o ochronie zwierząt, biega po urzędnikach i radnych, podsuwa konkretne rozwiązania, poświęca temu masę czasu. Gdy czytam te wszystkie wpisy o p. Kasprowicz i innych osobach związanych z fundacją, zastanawiam się, ile potrzeba złej woli, by tak oczerniać ludzi zwyczajnie szlachetnych. I czy przynajmniej niektóre z osób to piszących nie mylą p. Kasprowicz z kimś innym?
Co także symptomatyczne, z ust p. Kasprowicz i innych osób z „Zim” złego słowa o innych organizacjach zwierzęcych nigdy dotąd nie słyszałam.
4. pomijam tu już całą masę kwestii pomniejszych, choć także pewnie symptomatycznych. Nawet moje zdjęcie na stronie Urzędu jest „po photoshopie” (czytaj: oczywiście także oszukane). Wyjaśniam – nie jest po photoshopie. Jest sprzed ostatniej kampanii, w miarę naturalne, miałam je więc w ulotce wyborczej i dałam na stronę. Zdjęcie, jak zdjęcie, czy to jest naprawdę takie istotne?
Tak na marginesie – popieram ideę parytetów dla kobiet na listach wyborczych, zbierałam w listopadzie i grudniu podpisy pod tym projektem. Moi polityczni koledzy często podnoszą argument przeciw parytetom, że nie mogą popierać kobiet, bo to kobiety są same największymi wrogami innych kobiet, i wzajemnie się zwalczają, zamiast popierać. Czy Panie nie uważacie, że nadal bywa to smutną prawdą?
5. że nie mam sprzymierzeńców w Radzie Miasta – to prawda, w kwestii kociarni jest nie tyle brak sprzymierzeńców, co raczej całkowita obojętność radnych, z kilkoma tylko wyjątkami. Ale dlaczego efektem tej konstatacji jest drobiazgowe analizowanie mnie, mojego zdjęcia, stanu znajomości karmicieli kotów, etc, etc, co zajęło komuś na tej stronie całą masę czasu, mnie zajmuje obecnie jeszcze więcej próba ustosunkowania się do tych różnych przeinaczeń, gdy tymczasem z pożytkiem dla kotów byłoby LOBBOWANIE TYCH POZOSTAŁYCH RADNYCH, by zaczęli pamiętać o kotach, a przynajmniej by podnieśli rękę za środkami na kociarnię, karmę i pogotowie weterynaryjne.
6. 22 grudnia na sesji budżetowej głosowany był mój wniosek, by przeznaczyć w tym roku środki (25 tys.) na stworzenie doraźnej kociarni w schronisku. Wniosek nie przeszedł, poparło go zaledwie kilku innych radnych. Żaden inny radny czy klub radnych wniosków w sprawie kotów nie składał. Czemu Panie same i Wasze organizacje nie zajmą się zmianą tego stanu rzeczy? Czy kiedykolwiek pisałyście do Prezydenta i radnych w tej sprawie? Fundacja „Zwierzęta i My” pisze w tej sprawie rok rocznie, w różnych konfiguracjach, także razem z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami.
7. że nie przyszłam na jakieś spotkanie w sprawie kotów do TOZ-u. Kiedy? Gdzie? Nie pamiętam takiego zaproszenia. Radni dostają kilka zaproszeń na dzień, nie pamiętam, bym takie zaproszenie przyjęła a potem nie poszła.
8. sugestia, że diety radnych to jakieś mityczne krocie, sugestia – że „po to” tam jesteśmy. Diety radnych to, dla porównania, mniej niż zarobki nauczycielskie w tym kraju, żeby być radnym trzeba być emerytem albo pracować jeszcze gdzieś przynajmniej na 1,5 etatu, co jest trudne zważywszy, że na uczciwą pracę w Radzie potrzeba co najmniej 30 godzin tygodniowo. Proszę spróbować tego miodu, zapraszam. Czy naprawdę autorki tych postów muszą we wszystkim doszukiwać się interesowności i nieszczerości?
9. Próbuję zarejestrować się na tym forum od wczoraj, nie przyjmuje ono tej rejestracji.
A zatem do zobaczenia w sprawach kocich w Radzie Miasta w atmosferze, mam nadzieję, przyjemnej.
Zapraszam i pozdrawiam,
Katarzyna Kretkowska
środa, 20 stycznia, 2010
Nadal nie jestem w stanie zarejestrować się na tym forum. Po wczorajszym spotkaniu w Urzędzie Miasta powstał szkielet projektu uchwały o zapobieganiu bezdomności zwierząt w Poznaniu, którego ostateczna wersja, na tym „społecznym” etapie, przed przekazaniem go urzędnikom i Radzie, będzie opracowana na spotkaniu za tydzień, we wtorek, o godz. 18.00, w sali nr 3 Urzędu Miasta. Godzina 18.00 na prośbę pracujących w normowanym czasie. Do tego czasu będą zbierane uwagi mailowe i telefoniczne, jeżeli ktoś za tydzień we wtorek nie może przyjść. Projekt na tym forum zamieści p. Duszyński, do niego też proszę wysyłać uwagi mailowe, chyba, że pojawia się na forum bezpośrednio.
Poza tym na wczorajszym spotkaniu było trochę moich uwag j.w. a propos poprzednich wpisów, próbowałam też wyjaśnić, jak pracuje w praktyce samorząd, że jest nawał pracy i szybkich terminów i nie zawsze da się zwoływać spotkania z dłuższym wyprzedzeniem, a z kolei Urząd pracuje do 15.30, i gdy chcemy spotykać się z urzędnikami, musimy i to uwzględniać.
Następnie wreszcie przeszliśmy już tylko do spraw zwierząt, poruszany był problem Sielanki i jak ją zlikwidować, problem pozostałego, niekontrolowanego handlu zwierzętami i mnożenia, w efekcie, bezdomnych zwierząt, problem poznańskiego schroniska i jego niedociągnięć (był zaproszony jego nowy dyrektor na spotkanie, ale nie pojawił się), procedury i praktyka „pogotowia weterynaryjnego” w Poznaniu, oczywiście kwestie kocie, kociarnia, sterylizacje, dokarmianie. Pan Duszyński z „ZiM” przyniósł uchwałę warszawską, która posłużyła nam za wzór, podzieliliśmy się pracą do następnego spotkania, m.in. by sprawdzić uchwały z Opola i ze Szczecina.
Dobrze, by projekt tej uchwały poszedł do radnych jak najszybciej, kilka tygodni z pewnością zajmie jego opiniowanie przez urzędników i komisje Rady, powinien być, moim zdaniem, uchwalony najpóźniej w kwietniu, bo jesienią zacznie się już kampania samorządowa, rywalizacja pomiędzy radnymi i trudniej będzie uzyskać większość w Radzie dla tzw. społecznych projektów.
Ponieważ i wczoraj, i wcześniej pojawiały się pytania o wystąpienia na Radzie Miasta – na samej Radzie Miasta występują tylko radni, mogą ewentualnie oddać swój głos mieszkańcowi, jest to praktykowane, za zgodą prowadzącego obrady. Obrady toczą się wokół punktów w porządku obrad (jest on ustalany z 2-tygodniowym wyprzedzeniem), i głównie składa się z projektów uchwał. Nie można ot tak przyjść i porozmawiać o jakimś kocim problemie. Ale jest na każdej sesji punkt „interpelacje i zapytania”, i tam radni mogą o dowolny problem im zgłoszony publicznie zapytać, i dostać publiczną odpowiedź od Prezydenta czy odp. urzędników. Pytają tylko radni. Jest też na samym początku sesji punkt „Oświadczenia”, mówią tu radni, ja ten punkt wykorzystałam 2 miesiące temu, by oddać głos organizacjom kocim, ale było to trochę naciągnięte i potem Ganowicz marudził, że tak nie należy. A zatem jeśli miałaby się na sesji pojawić jakaś interwencja w sprawie kociej, to należy to zgłosić radnemu do interpelacji, ale jeżeli dyskusja, to nad punktem wprowadzonym wcześniej, za zgodą większości Rady, i w zasadzie musiałby być to projekt uchwały. Jest jeszcze punkt „wolne głosy i wnioski”, na samym końcu sesji, ale nie są w nim poruszane istotne kwestie. Uczestniczyć w sesjach może każdy, ale prawo głosu wygląda tak, jak opisałam. Natomiast na Komisje Rady Miasta może też przyjść każdy mieszkaniec i tu jest możliwość zabrania głosu bezpośrednio, trzeba to tylko zgłosić przewodniczącemu. Komisja ma porządek obrad, można zgłosić dany problem do porządku obrad, uzgadniając to wcześniej z przewodniczącym, lub zabrać głos w „wolnych głosach i wnioskach”. Jest Komisja Ochrony Środowiska, jest Komisja Gospodarki Komunalnej, której podlega Schronisko.
Zachęcam do kontaktu z innymi radnymi, nie tylko ze mną! Do każdego projektu uchwały potrzebne jest poparcie przynajmniej 19 radnych!
W temacie Kociarni jest bardzo obiecujący rozwój wydarzeń, ale zdradzę dopiero na początku lutego, wcześniej nie chcę zapeszyć.
Na spotkaniu były panie m.in. z Agape animali, Zwierzęta i My, Agape, Terra 71, Stowarzyszenia Pomocy Królikom. Było to spotkanie ROBOCZE o 11.00 rano by nadać bieg
tej sprawie, stąd małe grono było nieuniknione.
Pozdrawiam i do zobaczenia,
Katarzyna Kretkowska