W ramach przerywnika

"Moj kot zwariowal albo opetal go diabel" (to cytat z pewnego watku na innym kocim forum ale tu bardzo pasuje

)
Nasza kota to kot wychodzacy, spacerki, polowania bez tego dzionek jest stracony. No i stalo sie, zasiedlily ja pchly! Zaczelismy od pryskania Fiprokilem (odpowiednik Frontline) biednej koty, ktora po tej operacji tarzala sie w piachu ze hej

Nic, pomagalo na dzien, dwa. Koszmar. Pchly znajdowaly sie nawet w kiciowej miseczce z woda! Chalupe wiec potraktowalismy srodkiem, wprawdzie na pajaki (tych tez mamy niezla kolekcje, lacznie z jadowitym) ale za to bardzo skutecznym. Kota tym nie pryskalismy

Pchly na kocie robily impreze za impreza. Jedna z forumek ze wspomnianego kociego forum, przypomniala o starej jak swiat metodzie wczesywania gnid i pchel gestym grzebieniem. Ile mysmy sie tego grzebienia naszukali! W koncu jak sie trafil, to sprzedawczyni z uporem twerdzila, ze on na wszy jest
-tak dla kota
-ale to na wszy dla dzieci
-tak ale my nie mamy dzieci, mamy kota i on ma pchly
-ale to jest dla dzieci
-tak, ale my chcemy dla kota
No dala sie w koncu przekonac
Grzebyk mamy, ale jak Kicie przekonac do operacji czesanie? Niby codziennie wieczorem jest myta i czesana ale szczotka i wcale za tym nie przepada (dowod na rekach). Nic to, trza sprobowac

Proba zostala wykonana na lekko spiacym juz kocie... Co sie dziac zaczelo! Mruczenie bylo slychac wcalym w domu, lapy rozcapierzone w rozkoszy, pozycje wygibasowe takie jakich nigdy nie widzialam, podsuwanie lebka pod grzebien, a tu jeszcze grzbiet, a tu jeszcze brzuszek, a tu, tu na lapce cos jest.
Pchly byly lapane, katrupione, topione az milo.
W poszkuwaniach nowej karmy (bydle wybredne jest RC jest bee) trafilismy na srodek Bayera w pipecie. Kupilismy, zastasowalismy, bo jednak pomimo kilku seansow czesaniowych dziennie, krwippijcy byli nadal obecni.
Coz, Bayer zna sie na truciu pchel

Gosci Kicia sie wiec pozbyla ale z przyjemnosci czesania juz nie. Ulubionym miejscem stala sie deska do prasowania,na ktora wskakuje z okrzykiem 'jestem, prosze miec czesac'. Seanse fryzjerskie odbywaja sie kilka razy dziennie, najczesciej po powrocie z obchodu parceli, po przekasce, przed drzemka.
Ale tez, uwaga o godzinie 5-5.30 kiedy to Kicia wydaje dyspozycje pierwszego sniadania. Oczywiscie wzywanie fryzjerki wiaze sie z dosc skuteczna pobudka.
Wlasnie skonczylismy takie czesanko.
Pchly sie od czasu do czasu zdarzaja, pojedyncze sztuki, nie da sie ich uniknac, ale dzieki Kici wariacji fryzjerskiej stan populacji pchej na naszym kocie jest regularnie sprowadzany do zera

Czyz nie mamy wariatki lub diabla?
