» Pon sty 18, 2010 18:28
Re: Nasz Pięciokot... cz. 13
Jestem. Miyuki spokojnie?? Ona przytrzymywana za kark zaczyna się wić jak piskorz. Kupiłam szampon. W tym sklepie w którym zwykle szukam czegosiów dla kotów ( w miarę dobre zaopatrzenie) mieli cały jeden rodzaj kociego szamponu. Bajka - psich mieli do bólu. Kłak mi żyć nie daje.
O! Pies... Pokazali mi dziś babcia z młodym co wyczynia babci pupilek, Baton. Psina dziecięciem będąc osobistym Shadowa (udało sie draniowi), jest po tatusiu mixem ON i collie, po mamusi wieloowocowym kompocikiem. Urodę ma jednak bardziej tatusia bo i 30kg wagi do czegoś zobowiązuje i mordament długawy a wąski. Włos czarny, podpalany, jedwabisty, długi. Pies ma 2 lata. Młody go spytał czy chce na działkę. Szczeknął. Kazał mu iść spytać babcię czy pozwoli. Baton poszedł do babci, trącił nosem raz, drugi... brak reakcji więc szczeknął. Babcia spytała co chce. Szczeknął. "Na działkę?" Szczeknął. "No, to idź." Pognał do młodego, trąca nosem. Młody spytał "i co?" Pies szczeknął i pod drzwi wejściowe. No to pytam babci co jest jak nie pozwoli. Wtedy pies z głębokim westchnieniem wali się na legowisko. Padłam.
Dawno nie byłam w Sączu - Baton opanował wysyłanie go od człowieka do człowieka, wie kto jest kto, na polecenie budzi wskazaną osobę wchodząc do pokoju i trącając nosem śpiącego. Inna sprawa ze dzieciaki karmią go widelcem z własnego talerza...
