


Mnie jak nosiło, to wyciagałam sobie papieroska i wąchałm tytoń a potem z satysfakcją odkładałam go spowrotem do paczki.
Mówienie sobie w duchu nie jestem poirytowana też trochę pomagało.
Może masz jakąś książkę z kawałami, serdeczny śmiech poprawia nastrój, a tymczasem dla odwrócenia uwagi obejrzyj turlającego się Snejkusia.
Ja bez specjalnych wspomagaczy wytrzymałam grubo ponad miesiąc, a potem TŻ mnie wkurzył i zapaliłam by zrobić mu na złość
