» Wto sty 12, 2010 9:56
Re: Poznajcie Yoszka. Komu zwariowanego pingwinka do domku ?
Witam wszystkich, to ja "mama". Kiedy się pojawiam, to na ogół chodzi o jakies poważniejsze sprawy...
No bo i sprawa jest "powazna". I może nie musiałabym tego pisać, i moze mnie "zlinczujecie", ale napiszę całą "prawdę" co i jak.
Otóż.
W sobotę późnym popołudniem mieliśmy telefon w sprawie Josia. Dzwonił bardzo miły pan z Tychów i zapytała o Josia, bo "rodzinnie" wyszukali go na Internecie. Porozmawialiśmy przez chwilę, opowiedziałam trochę o Josiu i padło pytanie czy mogliby przyjść Josia zobaczyć. Ponieważ głos w słuchawce mi się spodobał i wzbudzał zaufanie, powiedziałam, ze oczywiście.
Umówiliśmy się tego samego jeszcze dnia (bo okazał się, że mieszkają dwa podwórka dalej).
Przyszli.
Całą rodziną: tata, mama, 11-letnia córka i 14-letni syn. dzieci się dobrze uczą. Zresztą syn chodzi dop tego samego gimnazjum, co córki. Rodzice myślą w przyszłości o studiach dla dzieci...
Rozmawialiśmy.
Wiedzieli o umowie adopcyjnej, zabezpieczeniach okien (jeszcze nie mają, bo nie mieli wcześniej kota, ale tata powiedział, ze zrobi). I o wakacjach (co zrobić z kotem, czy może tak długo zostać sam, jeśli będzie przychodzić go ktoś dokarmiać. Ja zaproponowałam, ze mozna na ten czas Josia przyprowadzić do mnie). Najb. chyba zaskoczył mnie tata. Wybrał juz nawet lecznicę w Tychach, do której będą chodzić. I sam zrobi drapak.
Spodobali nam się. Miła, zgrana rodzina.
Tego samego wieczoru zdceydowalismy, ze Joś pójdzie do nich na dwa-trzy dni na "próbę". Bo akurat następny dzień był wolny, więc więcej czasu na obserwację i wspólnie spędzony czas.
Zapakowałam Josia do transporterka. Widać było, że jest przestraszony.
Poszłam z Josiem do domku.
Tata z dziećmmi między czasie pojechał po kuwetkę i RC (mieli już zrobimy wstępny kosztorys tego, co kotu potrzeba).
Sama byłam zaskoczona, że tak wszystko szybko się potoczyło.
Joś nie chciał wyjść z transporterka. Wyciągnęłam go i ruchem pełzającym schował sie pod jakąś szafkę. Potem pod inną. Wzięłam go na kolana, wygłaskałam i wyszłam.
Umówiliśmy się, że będziemy w kontakcie telefonicznym.
A oni i Joś będą mieli te kilka dni dla siebie, żeby zobaczyć, czy "wszystko gra".
Przyszłam do domu, a Misia płacze. Zarzuciła mi, że to za szybko... Że powinnam więcej rozmawiać i rozmawiać i nie wiem jeszcze co...
W niedzielę rano zadzwoniłam. Joś dlaej sie chował, ale w nocy trochę spał na łózku z dziewczynką i trochę buszował... Bardzo jest zainteresowany chomikiem i siedzi często przy klatece, prowadząc obserwacje...
Rano trochę się nawet pobawił, zjadł i skorzystał z kuwety. Potem się zaszył...
Wieczorem poszliśmy z wizytą.
Nie wiem, co mogłabym zarzucić temu domkowi.
Jedynie to, że Joś mógłby się tam nie zaklimatyzować. Że "tajemnicze" coś nie będzie grało...
Ale w poniedziałek były trochę lepsze wieści: ponoć po naszej niedzielnej wizycie, Joś znacznie się ożywił. Nie ukrywał się już tak po kątach. W nocy spał z dziewczynką, a potem z na łózku z chłopcem. No i dalej gwoździem programu jest chomik..
Córki najbardziej martwi czy domek zaakceptuje te "nocne harce" Josia. To nieby śmieszne, ale Joś potrafi być ponoć (nie wiem, bo z nim nie śpię) bardzo aktywny i np. podgryza w pięty albo raz nawet Misię chapsnął w ucho.
Dziś minęła trzecia noc, jak Joś jest w tym domku.
Dziś idziemy na bardzo poważną rozmowę.
I nie wiem, czy wrócimy z Josiem, czy już tam zostanie.
Gaja - ['] -09.06.2010 | Miya - ['] -05.05.2012 | Krzywy - ['] - 30.09.2012 | Niania - ['] - 19.01.2013 | Thaja - ['] - 04.02.2013 | Gaspar - ['] - 18.07.2013 | Kora - ['] - 21.06.2014
