Kochani, biorąc chorego - bądź co bądź - kotka liczyliśmy się, że będziemy pokrywali koszty dalszego leczenia. A sprawa zdrówka Cynamonka leży nam na sercu.
Stąd też w gabinecie - po tym jak dr wyłożył nam dlaczego trzeba przeprowadzić tę operację i na czym będzie polegała - od razu poprosiliśmy o pierwszy możliwy termin...
Nie zastanawiając się nad finansami, bo to jakimś cudem zawsze się znajduje, a kociak - już prawie dorosły kot! - chce mieć zdrową łapeczkę!
Fakt, już wcześniej liczyliśmy, że do marca będziemy krucho stali z pieniążkami, ale nie ma mowy aby z tego powodu zwlekać z zabiegiem. Wiemy, że wszyscy ratujecie kociaki i dlatego mamy świadomość, że co nie pomożecie nam, to dostaną inne też potrzebujące kotki...
Połowę sumy na pewno jesteśmy w stanie wyłożyć w tym miesiącu przy operacji. Poprosimy może o 2 raty, to będzie łatwiej... dowiem się jeszcze wcześniej o możliwość.
Za wszelką życzliwą pomoc będziemy bardzo wdzięczni - zarówno my, jak i Cynamonowe serduszko. W każdym razie wiedzcie, że na zdrowiu Małego nie będziemy oszczędzać - najwyżej my nie zjemy

O tyle lepiej - że dr powiedział, że wszystkie potrzebne ćwiczenia będziemy potem mogli wykonywać we własnym zakresie (bez lamp itp). Nie będzie potrzebna fachowa pomoc - co na pewno "brzmi taniej". Wiążemy nadzieje z tym zabiegiem (ma trwać ponoć ok. 12 min! - choć są tacy, którzy wykonują go profesjonalnie w minut 5). Za wcześnie na razie na jakiekolwiek decyzje, ale mimo wszystko nie wykluczamy za czas jakiś włączenia i "fachowej ręki" w rehabilitację. Ale to wszystko zależy od tego jak się łapka będzie czuła po operacji, jaka będzie rekonwalescencja...
A Rudy rozczula nas na każdym kroku. Jest strasznie uroczy! Uczy się widać i dobrych manier w stosunku do kobiet - już nie przepycha się do miski jak Malwinka je, ale grzecznie czeka - tudzież wygrzebuje sobie łapką i je obok - żeby jej nie przeszkadzać... A i uczy się od niej wielu "psot" - bawienia się jedzeniem, wskakiwania na szczyt fotela, na parapet - widać, że zazdrości jej czasem sprawności, że ona może wejść w tyle ciekawych miejsc...
Malwinka z kolei robi się coraz to bardziej przytulaśna! Ciągle! chce siedzieć na kolankach. Czeka czasem już na krześle - wyprzedzając naszą chęć spoczęcia na nim. Jak stoimy - wskakuje jak najbliżej na wysokość kolan i wyciągniętą łapką i małpiatkowym miałkiem dopomina się o "żywy fotel". Przyznać jednak trzeba, że jest w tym ustępliwa. Jak głaszczemy Cymka, czeka (w pobliżu!) grzecznie na swą kolej. Oczywiście przybiega jak tylko zwolnią się kolana. Słucha się też, kiedy mówimy, że czegoś nie wolno.
Rudy natomiast - aż ciężko uwierzyć, że z tym temperamentem mógł być bezdomnym kotkiem! Jest urodzonym Królowcem!

A może to te liczne głaszczące ręce, przez które przechodził, tak go rozpieściły. Dalej jest słodkim kociakiem, ale widać też jego pewność siebie - że i tak przyjdziemy go głaskać, nawet jak sam nie poprosi. Jak prosi, to chce "tu, teraz i natychmiast". Kiedy natomiast wchodzimy do pokoju, gdzie on sobie akurat śpi, a jemu nawet nie chce się ruszyć - patrzy na nas, po czym zamyka oczy i nastawia tylko znacząco szyję do głaskania... Maharadża jeden!
