Wlasnie wrocilam z ekspresowej wyprawy do weta, na szczescie
nie bylo kolejki (wiadomo pogoda ... wieje, topnieje, woda i plucha po kolana) i na szczescie okazalo sie, ze Franio jeczy z powodu ze chory ogolnie jak to faceci.
Nie ma nic w brzuszku ani w plucach, ani goraczki, ani w ogole -
tylko zapalenie gornych drog oddechowych. Dostal kolejne kłujki -
przez gruba powłoczke na poduszke

- bo znowu wrzeszczal,
drapal i kopal. Obeszlo sie jednak bez obrazen u ludzi.
Jeden zastrzyk byl przeciwwymiotny - chyba juz dziala, bo Fran nie ma
chwilowo zadnych sensacji i nie kaszle. Moze dam mu jakas mala kolacje.
Siedzi teraz u mnie na kolanach i przysypia, pewnie z tego stresu ...
No wiec ogolnie, nie jest zle i ma byc lepiej. Dzieki Wam za kciuki
i za mysli dobre