Akima pisze:Dziękuję za życzenia. Tobie również wspanialego Roku 2010, przede wszystkim zdrowia dla Ciebie i kociaków.
dziękuję pięknie, ale został nam tylko (na razie


po ślubie zapewne przybędzie nowy lokator

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Akima pisze:Dziękuję za życzenia. Tobie również wspanialego Roku 2010, przede wszystkim zdrowia dla Ciebie i kociaków.
solangelica pisze:Moj piekny Piratku, nie daj sie chorobom... Żabo kocia
W jakich przypadkach podaje sie aspargin?
Akima pisze:Wczoraj odwoziłam z Kinyą Shani i Gabi do nowego domu. Wyjechałyśmy o 18:20, w domu nowych właścicieli byłyśmy o 22:20 a do domu dzięki uprzejmości Pawła - ukochanego Kinyi dotarłam do domu nie o północy tylko o 23. Całosć drogi to tam i spowrotem około 15 kmJuż opowiadam co się wydarzyło.
Najpierw pojechałyśmy do kliniki po papiery Shani. Czekałyśmy chwilkę w kolejce a potem w drogę do nowego domu. Nowy dom to stary Bieżanów, dlatego pożyczyłam nawigację. Jeden zły skręt i nie ma zjazdu przez ponad 20 km. Jak już zjazd się znalazł to po 2 km samochód odmówił posłuszeństwa i słusznie - bo zabrakło mu paliwa. Wskaźnik paliwa się popsułNa pomoc czekałyśmy ponad godzinę. Ja ciepło ubrana bo z pracy komunikacją miejską wracam,a le Kinya zmarzła. Mi tylko paluchy u stóp zamarzły
NAjgorsze, ze zaczał padac akumulator nie było nas widać. Stałyśmy za trójkątem, żeby nikt w samochód nie wjechał. Zjawił się wreszcie nasz rycerz i wlał do baku paliwo, trzeba było też akumulator uruchomić. Trwał oto kilka minut. Potem pojechaliśmy do nowego domu kociaków. Nawet nie podpisałam umowy, umówiłam się na weekend. Na szczęście nowy kochający domek nie zrzucił mnie z drugiego piętra za spóźnienie, a dodam że miały jechać już we wtorek, ale z różnych wzgledów nie udało się ich zawieźć. Następnego dnia taka przygoda. Nowa Pani zasmucona, ze może te koty nie jej są pisane.
Wszystko zakończyło się szczęśliwie ale późno. Mam straszne wyrzuty sumienia, że Kinya i Paweł dojechali do domu tak późno. Kinyu jesli to czytasz to raz jeszcze przepraszam.
Kinya pisze:Akima pisze:Wczoraj odwoziłam z Kinyą Shani i Gabi do nowego domu. Wyjechałyśmy o 18:20, w domu nowych właścicieli byłyśmy o 22:20 a do domu dzięki uprzejmości Pawła - ukochanego Kinyi dotarłam do domu nie o północy tylko o 23. Całosć drogi to tam i spowrotem około 15 kmJuż opowiadam co się wydarzyło.
Najpierw pojechałyśmy do kliniki po papiery Shani. Czekałyśmy chwilkę w kolejce a potem w drogę do nowego domu. Nowy dom to stary Bieżanów, dlatego pożyczyłam nawigację. Jeden zły skręt i nie ma zjazdu przez ponad 20 km. Jak już zjazd się znalazł to po 2 km samochód odmówił posłuszeństwa i słusznie - bo zabrakło mu paliwa. Wskaźnik paliwa się popsułNa pomoc czekałyśmy ponad godzinę. Ja ciepło ubrana bo z pracy komunikacją miejską wracam,a le Kinya zmarzła. Mi tylko paluchy u stóp zamarzły
NAjgorsze, ze zaczał padac akumulator nie było nas widać. Stałyśmy za trójkątem, żeby nikt w samochód nie wjechał. Zjawił się wreszcie nasz rycerz i wlał do baku paliwo, trzeba było też akumulator uruchomić. Trwał oto kilka minut. Potem pojechaliśmy do nowego domu kociaków. Nawet nie podpisałam umowy, umówiłam się na weekend. Na szczęście nowy kochający domek nie zrzucił mnie z drugiego piętra za spóźnienie, a dodam że miały jechać już we wtorek, ale z różnych wzgledów nie udało się ich zawieźć. Następnego dnia taka przygoda. Nowa Pani zasmucona, ze może te koty nie jej są pisane.
Wszystko zakończyło się szczęśliwie ale późno. Mam straszne wyrzuty sumienia, że Kinya i Paweł dojechali do domu tak późno. Kinyu jesli to czytasz to raz jeszcze przepraszam.
No chyba rzeczywiście Cię wczoraj przemroziło, że przepraszasz - to moja wina, że trąba jestem a nie kierowca i tak pojechałam, chociaż znałam drogę, tylko zaufałam urządzeniu, z którym się nie dogadałamNalałam dziś do baku za stówę i obiecałam soebie nigdy nie mieć mniej
![]()
Najważniejsze, że kociaki w domu!
Akima pisze:Kinya pisze:Akima pisze:Wczoraj odwoziłam z Kinyą Shani i Gabi do nowego domu. Wyjechałyśmy o 18:20, w domu nowych właścicieli byłyśmy o 22:20 a do domu dzięki uprzejmości Pawła - ukochanego Kinyi dotarłam do domu nie o północy tylko o 23. Całosć drogi to tam i spowrotem około 15 kmJuż opowiadam co się wydarzyło.
Najpierw pojechałyśmy do kliniki po papiery Shani. Czekałyśmy chwilkę w kolejce a potem w drogę do nowego domu. Nowy dom to stary Bieżanów, dlatego pożyczyłam nawigację. Jeden zły skręt i nie ma zjazdu przez ponad 20 km. Jak już zjazd się znalazł to po 2 km samochód odmówił posłuszeństwa i słusznie - bo zabrakło mu paliwa. Wskaźnik paliwa się popsułNa pomoc czekałyśmy ponad godzinę. Ja ciepło ubrana bo z pracy komunikacją miejską wracam,a le Kinya zmarzła. Mi tylko paluchy u stóp zamarzły
NAjgorsze, ze zaczał padac akumulator nie było nas widać. Stałyśmy za trójkątem, żeby nikt w samochód nie wjechał. Zjawił się wreszcie nasz rycerz i wlał do baku paliwo, trzeba było też akumulator uruchomić. Trwał oto kilka minut. Potem pojechaliśmy do nowego domu kociaków. Nawet nie podpisałam umowy, umówiłam się na weekend. Na szczęście nowy kochający domek nie zrzucił mnie z drugiego piętra za spóźnienie, a dodam że miały jechać już we wtorek, ale z różnych wzgledów nie udało się ich zawieźć. Następnego dnia taka przygoda. Nowa Pani zasmucona, ze może te koty nie jej są pisane.
Wszystko zakończyło się szczęśliwie ale późno. Mam straszne wyrzuty sumienia, że Kinya i Paweł dojechali do domu tak późno. Kinyu jesli to czytasz to raz jeszcze przepraszam.
No chyba rzeczywiście Cię wczoraj przemroziło, że przepraszasz - to moja wina, że trąba jestem a nie kierowca i tak pojechałam, chociaż znałam drogę, tylko zaufałam urządzeniu, z którym się nie dogadałamNalałam dziś do baku za stówę i obiecałam soebie nigdy nie mieć mniej
![]()
Najważniejsze, że kociaki w domu!
znalazłaś kable w garażu?
jasdor pisze:Śledzę zza drzwi losy Piratka i innych kiciuli z wątku. I nie mogę się nadziwić ile Wy robicie i co znaczą połączone siły !!!
Twoja opieka, Akima, poświęcony czas, pieniądze, opieka Waszych wetów, ach tylko pozazdrościć. Szkoda, że tu u nas tak się niestety nie dzieje.
Tutaj ludzie walczą z kotami, nawet weci walczą ze zwierzem znalezionym, np. http://www.krosno24.pl/informacje.php3?id=3801
Co za weter. nawet nie spróbował, tylko od razu zamordował, bo się nie da. Tu, na podkarpaciu po prostu się zwierzaków leczyć NIE DA !!!!!
Sama to przechodziłam i chylę czoła przed Wami, fundacją i wetami, których można tytułować LEKARZAMI .
My mamy ten sam problem. Pirat mial 7 zdjęć rentgenowskich. Wet widział tylk ozapaplenie pluc.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 1138 gości