Półtorej miesiąca później...
"Jest mi bardzo ciężko pisać o tym, ale wydaje mi się, że Ruda nie będzie mogła u nas zostać. Jest mi tym bardziej ciężko, że ostatnio jest naprawdę bardzo "moja", bo przychodzi się ocierać i głaskać, pozwala na chwilę wziąć się na ręce, nie okazuje tak niełaskawości, jak kiedyś, w zasadzie stale krąży obok mnie. Bardzo ją lubię. W czym więc problem? Problem leży po stronie mojego męża, nad czym bardzo ubolewam. On, mimo podejmowanych prób, ma wielką trudność w zaakceptowaniu kota - jakiegokolwiek - w domu. Na domiar złego Ruda nie ułatwia mu sprawy, bo wciąż z nim walczy i atakuje. W ten sposób tworzy się pewne błędne koło: Ruda się stawia - maż pacnie ją w ucho - Ruda ucieka, boi się i chowa po kątach, ale przy następnym kontakcie znów skoczy na niego i tak w koło Macieju. Na domiar złego od pewnego czasu siura nie tylko do kuwety i nie wiążę tego z naszym zniknięciem z domu, bo robiła tak już przed naszym wyjazdem. Gdyby chodziło tylko o mnie to podjęłabym się trudu zwalczenia tych nawyków, ale trudno wymagać mi poświęceń od męża, który nawet kota bezproblemowego miałby kłopot zaakceptować. Mój mąż mówi, że przeszkadza mu zapach pozostawiany przez nią, że on nie czuje się w domu "u siebie".
Jest mi naprawdę bardzo, bardzo przykro i smutno. Może mogłabym postawić w domu sprawę na ostrzu noża, ale czy to by mi się opłaciło kiedykolwiek? Nie chcę słuchać komentarzy i buczenia, że kot to czy tamto, nie chcę mieć poczucia, że mąż w domu nie jest u siebie, że źle się w domu czuje i że poświęca się dla mnie i moich upodobań. Nie chcę patrzeć na ich wieczne zmagania i udowadnianie, kto tu rządzi, tym bardziej, że Ruda dysponuje środkami wrednymi w tej wojnie, a mój mąż siłowymi.
Jest przykro tym bardziej, że boję się, że uzna mnie Pani za osobę nieodpowiedzialną, a tak przecież nie jest. Po prostu mój mąż, mimo podejmowanych starań, które widziałam, nie dał rady. Nie dał rady i koniec. On kotów nie lubi. Miał nadzieję, że przywyknie do kota w domu, ale nie udało mu się, a Ruda nie ułatwiała tego.
Ja oczywiście dostosuję się do terminu, jaki będzie Pani odpowiadał. Rozumiem, że ma Pani swoje sprawy, wakacje, może innego kota na tymczasie. Ruda może zostać u nas tak długo, jak będzie trzeba, choć, oczywiście, czas działa tu też na niekorzyść, jako, że ona i ja stajemy się sobie coraz bliższe.
Naprawdę, jest strasznie niefajnie z powodu tego wszystkiego... niefajnie, smutno i źle. Bardzo lubię, kiedy Ruda wkłada łebuś w moją dłoń..."