Hejka,
Ja nie chciałbym nikomu nadziei robić. W ogóle nie wiem czemu mnie zebrało na pisanie (może dlatego że się w kotce zakochałem - taka Rum Helka, jak ktoś kojarzy piosenkę...). Już od tygodnia z moją TeŻetką rozmawiamy o Kaśce... Ostatnio oddaliśmy niejakiego Stiepana, który był na takim nie wiadomo co - czy to DS czy DT... W każdym razie o co chodzi. Mamy bowiem kocurka, Józka. Ma ok. 4-6 lat. Jest cichy, spokojny, wręcz czasem wycofany. Kiedy pojawił się w domu młody, zabawowy kot (musiałem, musiałem go wziąć, bo nie wiadomo gdzie by wylądował...) - było delikatnie mówiąc przekichane. Teraz kiedy Stiepan został oddany w dobre ręce, zaczęliśmy myśleć o jakimś tymczasie albo DS, tylko problemem też jest Józek.
Ja oczywiście, gdybym podchodził do tego emocjonalnie, od razu wziąłbym Kaśkę. Ale nie mogę, bo nie mieszkamy sami. Czy można nakreślić jakoś sytuację kuwetkową? Chodzi generalnie o to, że mieszkamy z współlokatorami, z czego jeden współlokator czasem się denerwuje jak mu kot nasika do butów (Józkowi się zdarzało

Dopiero jak wcisnąłem współlokatorowi, że to dlatego że go lubi, to też to - nomen omen - olał), albo jest plama na podłodze itp.
Pytanie też - czy my, jako być-może-przyszli-opiekunowie jesteśmy odpowiedni. Ja pracuję 6-8h dziennie. Keirzontko ma studia, więc też nie jest w domu non-stop. Kotka musiałaby wtedy siedzieć w domu tylko z Józkiem... I też, czy nie byłaby agresywna na zasadzie starej ciotki co to rozstawia wszystkich po kątach - dla mnie Józek to priorytet.
Czy ona wymaga totalnie stałej opieki? Jak jest z sikaniem, bo piszesz że sika sporo i pije sporo? Jak z tym, że ktoś się po domu kręci czasem, gdy jesteśmy już?
Będę wdzięczny za choćby sugestie i domyślenia, w tym temacie, bo przecież Kaśka nie mieszka w domu z ludźmi...
O leczenie nie ma się co martwić, nawet jak nie dojemy, to pieniądze się znajdą.
R_L