cangu pisze:galla pisze:Przepraszam, ale znowu nie mogę nie zareagować, ale odniosę się tylko do jednej rzeczy:
cangu pisze:testy te robi się ale dopiero jak nie ma innej przyczyny choroby
W przypadku białaczki zakaźnej występują tak zwani bezobjawowi nosiciele, którzy nie wykazują symptomów choroby, ale mają wiremię i test wyjdzie dodatni. Dodatkowo, koty te mogą zarażać inne. Ergo: zrobienie testów nawet zdrowemu na oko kotu ma sens, gdy wprowadza się go do stada, gdyż może zapobiec tegoż stada zarażeniu. I przy okazji pozwala działać przeciwko rozwojowi choroby i utrzymania jej w fazie nosicielstwa.
Cangu, jeszcze jedna taka złota myśl, a normalnie nie wytrzymam i zgłoszę to do moda. Bo piszesz bzdury, które mogą szkodzić.
Grażyna, przepraszam. Ale pozostawienie tego bez komentarza może kiedyś zaszkodzić jakiemuś kotu.
gdzie pisze niby bzdury, oczywiście, że kot może być bezobjawy, tutaj nic nie odkrylaś tą wiedze każdy posiada, ale takich kotów jest masa, powiem tak znajdz mi szaraka, który nie nosi w sobie białaczki. Testów nie polecam, polecam TYLKO specjalistyczne badania w laboratorium, są wykonywane np. w Warszawie, są w stanie określić czy kot ma białaczke, jak długo i jakie stadium. Dokładność 95% robiąc tylko test ryzykuje się wprowadzenie chorego zwierzęcia do stada. Jak pisałam powyżej, same testy stanowią zagrożenie. Jeśli już badać to porządnie a nie dla zaspokojenia sumienia.
My z Chrzanowa wysyłam krew do Warszawy na te badania! koszt ok 100 zł. Nie polecam bawić się w niepewne testy.
Tylko tyle, i polecam zapytać weterynarza czy nie mam racji.
Cangu, chyba właśnie napisałaś jedną złotą myśl za dużo.
Ja piszę do moda, mam dość.
Testy nie stanowią zagrożenia, często ratują życie. To weci stanowią zagrożenie, jeśli nie wiedzą, jak postępować przy wynikach dodatnich.
O badaniach specjalistycznych nie pisałaś, teraz wycofujesz się rakiem, bo ktoś Cię wreszcie modem postraszył. Pisałam Ci o testach dających niemal 100% pewności, to stwierdziłaś, że niemal 100% to nie 100% i to dla Ciebie za mało.
Nie ma badań, które powiedzą Ci, ile czasu kot ma białaczkę.
Mogą powiedzieć o stadium (wiremia wtórna czy pierwotna), ale - ojej - niespodzianka. Test immunofluorescencji nie jest robiony w Polsce. Ups. Przy czym IFA nie wykryje wiremii pierwotnej, jeśli IFA wychodzi dodatnia, to znaczy że to wiremia wtórna. Ale tylko ten test powie, który to typ wiremii. Do określenia fazy latentnej trzeba zrobić test PCR ze szpiku. Ale - ojej - znowu niespodzianka. Też nie robią w Polsce. Wysyłają próbki do Niemiec (tak, z laboratorium w Warszawie, Laboklinu). I - ojej - druga niespodzianka. Te testy też nie są idealne, mają margines błędu. Nagle przestał Ci przeszkadzać?
Polecam lekturę 11tego posta z
39 strony wątku białaczkowców. Tam masz dużo o testach. Zrobiłam mały przegląd aktualnej literatury w tym zakresie.
Moja cierpliwość się skończyła, a kilka osób może potwierdzić, że jest ona ogromna.