Jak miłosiernie pozbyć się kota...Pelasia w domu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro gru 30, 2009 16:52 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

No to jednak są do zidentyfikowania. Można udać kupca działki i wydobyć dane.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15258
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro gru 30, 2009 16:52 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

mziel52 pisze:Nie można by jakoś uprzykrzać życia takim ludziom, jeśli zostaną zidentyfikowani? Przecież ta pani z działek nie jest anonimowa?



O tym samym pomyślałam :evil: Nosi mnie jak czytam coś takiego. Państwo nagle po dziesięciu latach stali się uczuleni na kota, ta. <wzrok mordercy>
Obrazek

drillowa

 
Posty: 208
Od: Czw lis 26, 2009 19:05
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro gru 30, 2009 16:55 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

Czy przychodzili ,żeby kotke nakarmic i czy miała jakis domek do schronienia?
"Nie nowina, że głupi mądrego przegadał; Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał, tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł; Na koniec, rzekł mądry, by nie być w odpowiedzi dłużny:
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny."
(z I.Krasickiego)

meggi 2

 
Posty: 8744
Od: Sob lip 07, 2007 21:16
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Śro gru 30, 2009 17:00 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

Panią namierzyć mogę bez problemu. Tylko co dalej? co jej można zrobić?
Czy przychodzili ,żeby kotke nakarmic i czy miała jakis domek do schronienia?

Tak, podobno ktoś przychodził dać jej jeść, siedziała w altance działkowej. Na mrozie - 16 stopni.
AnielkaG
 

Post » Śro gru 30, 2009 17:09 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

Miałam takiego kota na tymczasie, pan jego umarł rodzina odziedziczyła chętnie piękne mieszkanie a jego ukochanego kota wyrzuciła.. kot szczęśliwie znalazł wspaniały dom w Warszawie, ale z 2,3 miesiące się błąkał, bo do głowy mi nie przyszło, że mogli go spadkobiercy wyrzucić, gdyż wiedzieli jak bardzo kochał go jego Duży....ale widocznie nad nim Duży czuwał i wszystko dobrze się skończyło. A jakiś czas temu spadkobiercy zaczepili mnie jak szłam z kociakami od weta "co za piękne kotki...i takie tam, a co pani robi z nimi, czy może któryś do oddania?" tak mówię szukają domów, ale państwo chyba nie chcą kota? a oni, że chcą, że kochają, że marzą itd. no i nie wytrzymałam....to dlaczego wyrzuciliście kota waszego krewnego? a oni w szoku...skąd wiem, że wyrzucili? bo go przygarnęłam i znalazłam mu DOM! a oni, że to nie był ich kot i takie tam...a ja im, że mieszkanie też nie ich a w nim mieszkają i że mam nadzieję, że Duży Borysa ich straszy po nocach! czego im szczerze życzę! zamurowało ich...
Myślę, że ludzie mający zwierzęta i nie bardzo pewni odruchów swoich krewnych powinni przekazywać swój majątek na rzecz fundacji, która ma się zająć futrzaczkiem, który często jest najlepszym co ich w życiu spotkało....
Z tego co kojarzę jakiś czas temu w Gdańsku była taka afera, wręcz walka o mieszkanie, bo zostało przekazane sąsiadce,za dożywotnią opiekę nad futrzakami. Rodzina, która nigdy nie zajmowała się tą starszą panią dostała szału, ale sprawę przegrała, wygrały futrzaczki:)
Obrazek

biamila

 
Posty: 10434
Od: Czw gru 14, 2006 21:03
Lokalizacja: Gdansk

Post » Śro gru 30, 2009 17:12 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

AnielkaG pisze:Panią namierzyć mogę bez problemu. Tylko co dalej? co jej można zrobić?


Nasłać na nią nasze futrzaki, gdy mają ochotę poostrzyć sobie pazurki na jakiejś bezdusznej kłodzie? :twisted: A tak na serio to wydaje mi się, że jeśli ta temperatura w altance faktycznie była tak niska i kot miał bardzo mało [albo wcale?] jedzenia, to na pewno można to podciągnąć pod jakiś paragraf. A ten kot był zamknięty w środku bez możliwości wyjścia, czy było jakieś wyjście?


biamila pisze:A jakiś czas temu spadkobiercy zaczepili mnie jak szłam z kociakami od weta "co za piękne kotki...i takie tam, a co pani robi z nimi, czy może któryś do oddania?"


Do oddania? Chyba do wywalenia na ulicę. Następni przekochani ludzie.
Obrazek

drillowa

 
Posty: 208
Od: Czw lis 26, 2009 19:05
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro gru 30, 2009 18:07 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

Myślę, że pomysły się znajdą, ja już jeden mam, ale lepiej dzielić się nimi na pw
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15258
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Czw gru 31, 2009 11:11 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

Pelasia ma idealne wyniki, dobrą morfologie, kreatyninę, transaminazy. Zdrowy kot. Robię ogłoszenia.
AnielkaG
 

Post » Czw gru 31, 2009 16:42 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

AnielkaG pisze:Pelasia ma idealne wyniki, dobrą morfologie, kreatyninę, transaminazy. Zdrowy kot. Robię ogłoszenia.

Super! kciuki za domuś!
Obrazek

biamila

 
Posty: 10434
Od: Czw gru 14, 2006 21:03
Lokalizacja: Gdansk

Post » Czw gru 31, 2009 17:00 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

bemka pisze:Jak czytam coś takiego to normalnie mną trzęsie. Po 10 latach życia w domu, gdy ten dom jest dla kota całym światem, to musi być okropny szok znaleźć się nagle na działce. Nie wierzę, że kotka jest wredna. Zresztą sama miałam przez 10 lat (bo niestety tylko tyle żył) kocurka, który bywał agresywny, ale nawet przez głowę mi nie przeszło pozbyć się go z tego powodu. Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś.


To nie koty są wredne tylko to jaśniepaństwo,którym koty zaczęły w domu przeszkadzać.Mają mózgi wyżarte przez mamonę a zamiast serc zwykły kawał mięcha,niestety do niczego nie przydatny.Jak mogą spać w nocy,jak chodzić do kościoła i się modlić,skoro robią taką krzywdę?

teresa1950

 
Posty: 297
Od: Wto gru 16, 2008 9:54

Post » Nie sty 03, 2010 19:52 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

A to Pelasia dziś:
Obrazek

Nie ma za fajnie, boi się wychodzić z pokoju bo wszędzie koty. A ona się boi, chociaż nawet do niej nie podchodzą. Powoli odkrywam co kotka jadła: uwielbia parówki (dziś urządziła prawdziwe polowanie na kawałek) i whiskas. Bałam się że jest chora bo nie chce jeść mięsa wołowego, bozity,ani saszetek.
AnielkaG
 

Post » Nie sty 03, 2010 21:25 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...SZUKA DOMU

cudna dziewczynka :1luvu:
Obrazek

biamila

 
Posty: 10434
Od: Czw gru 14, 2006 21:03
Lokalizacja: Gdansk

Post » Wto sty 05, 2010 1:33 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

teresa1950 pisze:
bemka pisze:Jak czytam coś takiego to normalnie mną trzęsie. Po 10 latach życia w domu, gdy ten dom jest dla kota całym światem, to musi być okropny szok znaleźć się nagle na działce. Nie wierzę, że kotka jest wredna. Zresztą sama miałam przez 10 lat (bo niestety tylko tyle żył) kocurka, który bywał agresywny, ale nawet przez głowę mi nie przeszło pozbyć się go z tego powodu. Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś.


To nie koty są wredne tylko to jaśniepaństwo,którym koty zaczęły w domu przeszkadzać.Mają mózgi wyżarte przez mamonę a zamiast serc zwykły kawał mięcha,niestety do niczego nie przydatny.Jak mogą spać w nocy,jak chodzić do kościoła i się modlić,skoro robią taką krzywdę?



wiecie, tak podczytuje i czego tu oczekiwac -wychowuje dzieci z DD, rodzeństwo mam od prawie 7 lat i nigdy rodziców nie widziałam, nie słyszałam,porzucili..nikogo nie obchodzi, a co dopiero zwierzaki :evil: Kilka dni temu napisały do mnie dzieci z Olsztyna"Jest Pani wspaniała, prosze przyjac kota, bo jest chory, ja mam 2 psy w domu, nie moge kotki zostawic, bo ja zagryza...Tak mi sie głupio zrobiło, tymbardziej,ze dziwcztnka nie chciał koteczki na mroie zostawic ,poszła do weta, leczyła kilka dni...No to mówie ok, trzeba ja przywiexc to dom znajde..Dodam ,ze alternatywa dla kotki był schron.Dziewczynka wsadziła kotke do kontenerka autobusem miała dojechac-zapłaciła za przejazd..było strasznie zimno..kotke odebrałam z hukiem z bagaznika autobusu, gdzie jechała jak bagaz w zimnie i ciemnicy prawie 7 godzin)No i nic nie mozna zrobic(dzwoniłam do Strazy dla Zwierzat, zawiadomiłam TOZ0..zwierze zyje?usłyszałam-zyje, no i tyle..Skoro Ci państwo karmia kotke , jest zdrowa, nic im nie zrobicie, szkoda gadania...smutne to niestety..
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto sty 05, 2010 1:35 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...SZUKA DOMU

:ok: :ok: :ok:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto sty 05, 2010 10:44 Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...SZUKA DOMU

jest niewielki postęp, Pelasia pozwala spać innym kotom w pokoju i nie warczy :) nudzi się chyba tam sama
jutro przywiozę z kastracji ślicznego kocurka, wywalonego dzień przed Wigilią na działki :?
mnie już nic nie zdziwi, podłość ludzka nie ma granic
AnielkaG
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 168 gości