Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sty 01, 2010 9:45 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

No to zrobilismy HOP w ten Nowy Rok.
Oby byl duzo lepszy, spokojniejszy i bardziej szczesliwy dla p.Izy i jej meza, dla ich kociakow duzych i malych, domowych i zewn. oraz dla nas wszystkich.

NOT

 
Posty: 818
Od: Wto wrz 02, 2008 23:26

Post » Pt sty 01, 2010 14:08 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

i ja sie witam
w Nowym Roku powitanym w 5cm warstwie sniegu :mrgreen: tak sypalo konkretnie ze wszyscy chyba jak tu jestesmy dostalismy ciezkiego szoku 8O
na szczscie tak jak pisalam slyszalam moze z 10 petard gdzies tam w oddali i to wszystko.
na mniejsze szzcescie :roll: tak zeszklilo drogi ze zlapanie taxi graniczylo z trudem takze odmrozenia 10 stopnia a potem strach 30 minut jazdy po maksymalnie oblodzonej drodze na LETNICH oponach :roll: fajnie bylo zwlaszcza jesli stalismy na skrzyzowniu i na dodatek bylo to pod gorke...
ale Nowy Rok powitany wec teraz musi byc juz tylko lepiej dla nas wszystkich oczywiscie :mrgreen:

wiora

Avatar użytkownika
 
Posty: 6012
Od: Czw sty 24, 2008 0:19
Lokalizacja: leszno:) /Baile Atha Cliath/Malta-Ibi patria, ubi bene

Post » Pt sty 01, 2010 16:33 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Ciapulek - Opiekun Wirtualny - Julka_

Ciapulek zmężniał nam ostatnio. Zrobił się duży, piękny, dobrze odżywiony. Futerko lśni na nim pieknie. Bardzo się cieszę, że juz nabrał sporo zaufania, pozwala podejsć dość blisko i mozna mu juz bez problemu zrobić zdjęcia. Czeka zawsze i wybiega radośnie, kiedy tylko widzi ze wyjeżdzam z podworka z jedzonkiem. Cieszy sie bardzo dobra formą , apetytem i zdrowiem.

Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 16:41 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Nynuś - Opiekun Wirtualny - Arnold

Podobnie nasz sliczny i bardzo urokliwy Nynuś o cudownej oprawie oczu. Ciałka nabrał porządnie, wsuwa z wielkim apetytem, zdrowie i kondycja w świetnej formie. Jedyne co mnie zastanawia... zrobil się troszkę zaborczy i napastliwy w stosunku do Nory i nie pozwala aby zaczela jeść pierwsza. Więc muszę zawsze mu nałożyć pierwszemu jedzonko. Kiedy juz zajmie się swoja miseczką prowadzę ukradkiem Sarę do czekającej w poblizu Księzniczki i dziewczynki mogą zacząć dopiero jeść spokojnie. Oj rozzuchwalił nam się chłopak. Bardzo rozzuchwalil. A jakby nie było to on przyszedł do dziewczyn w gościnę....

Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 16:47 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Witam Serdecznie Dziewczyny. Muszę przyznać, że bardzo sie martwie zawsze zblizającym sie Sylwestrem. Choć sama od dawna nie uczestniczę w impezowaniu tego swięta, to najbardziej przeraża mnie towarzyszacy temu hałas, jak i niestety nierzadko wymysły pijanej w tym dniu mlodzieży.Trzy lata temu podczas takiej radosnej zabawy zginał dorosły kot. Spalił się w śmietniku, który został zamknięty po wrzuceniu do niego petardy. Kot pewnie myszkował w śmietniku. Jakaś mądrala wrzuciła podpaloną petardę i szybko zamknęła dla lepszego efektu wybuchu. Zreszta nie muszę nikomu pisać jak się czesto kończa pomysły towarzyszące takim imprezom kiedy jest ogolne przyzwolenie na chodzenie w stanie wskazujacym. To niestety wielka radość rownież dla tych co nie potrafią lub nie powinni pić....
Nie było znowu Maciusia. Chodziłam, wolałam, obeszłam dwie ulice, kilka piwnic i komórek. Nie było też Kici Bąbelek.
Martwie sie Bąbelkiem bo wczoraj pojawił się nie wiadomo skad jakiś czarny kocur. Gonil Bąbelka jak szalony. Bąbelek uciekał a potem mi znikł z horyzontu. Gacuś pomimo strasznego hałasu byl dzisiaj w erotycznym nastroju i ledwo Dorcia do mnie wybiegła, wskoczył jej na plecy i nie chciał zejść. Dorcia trochę zdziwiona tym faktem ze tu taki nagły atak na jej osobę, próbowała zwalić z siebie Gacusia aż w koncu spadł sam. Nie było Kumpla Dorci. Nie było Misiaczka. Nie było Rybci. Nie było Aldonki. Nie było Lusi. Ani Miłka. Bogusia i Stelci też nie było. Na działkach Tęcza były wszystkie kotki, włącznie z Fionką, ktorej nie widziałam przez dwa dni.

Wiele kotkow bało sie dzisiaj przyjść.W mieście był hałas. Na obrzezach trochę mniej.

Najgorsze, że w altance nie zastałam Kapselka. Obszukałam altankę, stryszek. Nigdzie ani śladu.Martwię sie, że odszedł i juz się nie zobaczymy...

Pozdrawiam Serdecznie Dziewczyny.
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 16:53 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

W dniu dzisiejszym pojechały do DT trzy kolejne kotki ode mnie. Dwa czarne kocurki od Kici, która widzi tylko na jedno oczko, zabrane z dzialek Tęcza oraz brat kici zabranej wcześniej, chłopczyk o imieniu Maksiu. Ten sam, który wraz z siostrzyczką mial mieć tymczas latem. Jeden z kociaczków od kici ma dziąsełka w złym stanie niestety i podwyższoną temperaturą. Maksiu też bedzie musiał zostać przeleczony, sprawy biegunkowe są u mnie jakimś natręctwem wsród młodych kociaków. Dlatego też przedyskutowałam z Mężem sprawę po oddaniu kolejnych kotkow i postanowilismy że "żadnych tymczasów wiecej brać nie mogę" i nie będę. Warunki jakie mamy niestety nie są odpowiednie i gdyby nie całkowite zagrożenie życia kociaków z działek Tęcza, nigdy nie posunęłabym się do tak masowego zakocenia u mnie, jak to miało miejsce w tym roku. Nigdy wiecej takich sytuacji i mam nadzieję, że nigdy więcej nie będe do tego zmuszona.

Problemy biegunkowe wynikają pewnie z jakiegoś wirusa, który ma pewnie też wpływ na podniesienie temperatury i dotyczy głownie mlodych kotow z dzialek. Koty dorosłe mają swoją odpornosć i nie mają tego typu klopotow. Jeśli wiec w przyszłości zdarzy sie taka sytuacja, że będzie mi potrzebny choć jeden tymczas będe prosić natychmiast o pomoc TOZ, tym samym unikajac przebywania kociaka u mnie. Mam nadzieję, że dzieki tej pomocy, którą mi zaoferowano, mój dom się odkoci, kociaki zostaną solidnie przeleczone i w miare potrzeby bedą miały wykonane badania, na które mnie nie stać i dostaną szanse na nowe domki w lepszych i "lużniejszych warunkach" niz u mnie. Tego im i sobie życze. Praca, środki i czas wkładane w utrzymanie mieszkania w porządku przy takiej ilości kotów jest dla mnie zbyt wyczerpujace fizycznie i emocjonalnie. Dom musi być moim wytchnieniem. I tu nie chodzi o kilkanaście kotów w mieszkaniu ale ponad setkę tych, które codziennie muszę obsłużyć. Nie mogę wracać do domu i tyrać do nocy przy kolejnych kociakach, nie mowiąc juz o kosztach chociażby piasku. Szkoda tylko, ze tak długo musiały czekać...

Przy okazji wizyty Pań Inspektorek otrzymaliśmy kolejny raz w prezencie 4 kg suchej karmy. Bardzo, bardzo nam sie przydała. Obecnie z sucha karmą byliśmy już na zero i teraz z utęsknieniem czekamy na dostawę od Iwetki.A jest na co czekać. Kociaczki się ucieszą. Bardzo sie ucieszą :)

Realnie zabrano ode mnie do dnia dzisiejszego 14 kotkow.
5 kociakow maluszków biało rudych podrzuconych mi dzień wczesniej,
3 kociaczki podrzucone mi jako dwutygodniowe maluszki
Czacza uratowana z Tęczy, jesienna drobna koteczka
Teoś uratowany z terenu działek Lotnisko 7 miesiecy
Maksia zabrana spod kontenera na Rynku 6 miesiecy
2 czarne kocurki od Kici bez oczka 4 miesiace
Maksiu zabrany spod kontenera na Rynku 6 miesiecy


BARDZO DZIĘKUJEMY ZA SERCE I POMOC :1luvu:
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 16:55 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Megana pisze:Witam w nowym wątku i melduję, że wpłaty za Sabinkę do Vivy i za Negritę do Izy 4 stycznia dotrą do adresatów.
Pozdrawiam Sylwestrowo i niech się nikt nie przestraszy za bardzo...


Pięknie Dziękujemy Ci Megana. :1luvu: Ile to dla nas znaczy? Chyba pisać nie muszę. Bez Waszej Pomocy... Bez Was... zginiemy. Dlatego tak mnie cieszy ze pamiętacie, ze jesteście. Że myślicie o nas. To Wiele. Bardzo Wiele znaczy. Pozdrawiam Serdecznie. :D
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 16:57 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

PIĘKNIE DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA ŻYCZENIA, PAMIĘĆ I OBECNOSĆ NA WĄTKU.

Jesteście Kochani :1luvu:
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 16:58 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Mam Dobrą Wiadomość Dziewczyny.

Dwie nasze urocze czarne koteczki, Niunia i Czarna Biedroneczka, ktore w ostatnim czasie straciły Wsparcie Wirtualne, od stycznia zostały od nowa pokochane i zauwazone przez dwie dziewczyny, ktore postanowiły je zaadoptować Wirtualnie. Bardzo, bardzo sie cieszymy i pięknie dziękujemy za Wsparcie. Dziękujemy Ani&Izie.
:1luvu:
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 17:01 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

NOT pisze:No to zrobilismy HOP w ten Nowy Rok.
Oby byl duzo lepszy, spokojniejszy i bardziej szczesliwy dla p.Izy i jej meza, dla ich kociakow duzych i malych, domowych i zewn. oraz dla nas wszystkich.



Pięknie Dziękujemy NOT. :) Myślę że to, co napisałaś, to sedno tego co nam Wszystkim teraz najbardziej potrzebne. W tym roku zrobilismy wiele. O wiele za dużo .To, co zostało wzięte na moje i Męża barki to praca dla kilku co najmniej osób. To ogromne obciążenie fizyczne i psychiczne. Zwłaszcza przy problemach, które pojawiły się zarówno w naszym życiu prywatnym, jak i tu na Forum. Ten Krzyż, o którym zwykle wspominasz, złamał mnie do konca. Nie jestem aż tak silna. Chyba Nikt nie jest? Cóz można jedynie wierzyć i dziękowac ze w ostatnim momencie dla mnie nadeszła POMOC. Inaczej.....Dziewczyny wiedzą. Dużo tutaj ze mna przeszły. Dużo pisały, dzwoniły. Gdyby nie One... Wiesz NOT jak jest w takich sytuacjach? Znasz to dobrze? Dziękujemy Ci ze JESTEŚ z nami. Mam nadzieję, ze nadal pomożesz jeśli trzeba będzie w przyszłym roku wysterylizować jakąś kicię? Zapewniam ze szaleństwa juz nie będzie. 8) To juz za nami.... :)
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 17:04 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Witam się Noworocznie! I życzę wszystkim, aby 2010 był lepszy niz 2009.

Mam nadzieję, że Kapselek wyjdzie z choroby. Trzymam za niego kciuki.

Pozdrawiam.

aglo

 
Posty: 2930
Od: Wto gru 02, 2008 7:42
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Pt sty 01, 2010 17:53 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

czyli jak czytam w miare pozytywnie zaczal sie nowy rok znaczy caly taki bedzie :mrgreen: wkoncu dobre dni tez kiedys musza nadejsc nieprawdaz :mrgreen:

mam nadzieje ze zadne bezdomne zwierze nie ucierpialo spowodu durnoty ludzkiej :roll:

wiora

Avatar użytkownika
 
Posty: 6012
Od: Czw sty 24, 2008 0:19
Lokalizacja: leszno:) /Baile Atha Cliath/Malta-Ibi patria, ubi bene

Post » Pt sty 01, 2010 20:45 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Dziewczyny nie wiem kiedy tutaj wróce, nie wiem ....Jednak chce tutaj goraco podziekować Oli i Nifredil. Aga jest teraz chwilowo bez Netu jednak jak Same widzicie Ola świetnie sobie radzi, dba o wątek i umieszczane ode mnie materiały i zdjęcia. Dziekuję Ci Olu :1luvu:

Ze swojej strony mogę Wam obiecać że postaram się pisać na bieżąco, robić zdjęcia naszych slicznych kociaków i informować Was o wszystkich najważniejszych sprawach.

Bo kociaczki nadal są. Codziennie czekają. A ja codziennie robie wszystko aby ich nie zawieść. Dzieki Waszej Pomocy. DZIEKUJE WAM ZA WSZYSTKO.
:1luvu:
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 20:59 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Teraz moze małe podsumowanie za ubiegły rok.

Prawdziwa katastrofą w tym roku okazał się nowy teren, który objęłam w styczniu pod swoją opiekę Masa wyglodzonych, niewysterylizowanych, w większości płodnych kotek. To jakie znaczenie miała pomoc w tym miejscu przekonaliśmy się wszyscy juz pod koniec czerwca, kiedy podjęto ostateczna decyzje o likwidacji i sprzątaniu działek.
Wysterylizowaliśmy w tym roku ponad 30 kotek. Większość z terenów opuszczonych działek Tęcza. W ten sposób pomogliśmy im chroniąc zarazem jeszcze nienarodzone kociaki przed niepotrzebną i bolesną śmiercia ze strony ludzi czy maszyn.
W efekcie tego na świat nie przyszło całe morze kociąt. Kociąt, które nie miałyby szans na zycie w tych warunkach, kociąt których nie mielibyśmy dokąd zabrać i uchronić ich zycie przed tym co sie działo potem...

Wiele kotek dzięki temu pięknie odżyło, nabrało ciałka, poznało uroki beztroskiego zycia pozbawionego ciagłego trudu macierzyństwa i stresu z tym zwiazanego. Trzeba pamiętać ze przez ten cały czas, zanim doszło do wielu kociach tragedii, na działkach wciaż kręcili sie różni ludzie, którzy notorycznie demolowali i podpalali altanki. Tyle udało sie zrobic. Przykre i bolesne jest to, że część kotkow, w tym wysterylizowanych przez nas kotek, niestety straciła zycie. Zycie, które teraz mogło okazać sie lepsze. Lżejsze i pozbawione wiecznego lęku i strachu o potomstwo i ich wykarmienie.
Choć nie udało się w tak krótkim czasie wysterylizować wszystkich kotek, te które juz urodzily dostały szanse przezycia. Zabrana została w pierwszym rzędzie odnaleziona w zdemolowanej dzień wcześniej altance Lucynka z nowo narodzonymi kociakami. Spanikowana kotka, ktora błagała o pomoc dla siebie i swoich dzieci, których nie była sama w stanie uchronić przed wandalizmem tego co tam sie dzialo. W trakcie zostały odłowione trzy kociaki od kotki, która nie pozwoliła się złapać i zawieźć na sterylkę. Przyprowadzała je partiami i co dzień byl zabierany jeden kociak. Matka pozostała z ostatnim, jednak w międzyczasie zaszła w kolejną ciażę i musieliśmy szybko sterylizowac, odławiać ostatniego podrosnietego kociaka, który został tam sam, miauczał i nie chciał jeśc bez matki. W ten sposob pozyskaliśmy potem mamkę do odchowania podrzuconych nam dwu tygodniowych kociakow. Z końca Tęczy udało mi sie najpierw zabrać jednego z kociaczków od starej kici karmicielki. Kicia niestety mieszkała w tak odległym terenie, że trudno ją było namierzyć. Kilkakrotne próby lapania na sterylkę skończyły sie niestety fiaskiem i w tej chwili kicia ma jesienny miot w ilosci dwóch kociaków. Mają juz one ponad dwa miesiace. Wcześniej urodzone 3 kociaki udało mi sie namierzyc tylko dzięki przypadkowi, kiedy byłam latem w trakcie przeszukiwania altanek, zanim wjechał sprzet. Kociaki były zatem codzienie karmione, jednak mocno dzikie. Po jakimś czasie jeden z kociakow zachorował i poprosił o pomoc. Zabrałam go, jednak było juz za pożno. Nastepnie udało mi sie złapać drugiego kociaczka, który juz zaczal chorowac. Byl juz bardzo słaby i schorowany. W domu doszedł do siebie i w tej chwili jest juz w niezłej formie. Niestety, został ten który był dużo mocniejszy i przez to bardziej plochliwy. To Maksiu. Nie zdążyłam mu pomóc, bo w międzyczasie ratowałam koty z Lotniska uwięzione podczas powodzi. Nie zdążyłam pomóc, bo nie przypuszczałam, ze pomoc jest potrzebna natychmiast a podrośniety juz Maksiu jest tak bardzo zagrożony. To samo moge napisać o Tosi, która miała mieć inna przyszłość. To samo o Roxance, która była bardzo proludzką koteczka. Nie miałam jak pomóc bo mi nie pomogl nikt. Ale jeszcze latem zabrałam dwie młode kotki. Kotki zabralam na sterylke. Obydwie w wysokiej ciaży. Nie wróciły juz na Tęczę. I całe szczeście. Niepotrzebnie wrócila Stokrotka, która miala zostać wraz z inna kicia przeniesiona na moja dzialkę. Niepotrzebnie posłuchałam rady sugerujacej mi, ze koty mają tam dobrze. W międzyczasie wynikła kolejna sterylka. Miałam wrażenie, ze kicia ślepa na jedno oczko jest ciężarna. Jak sie okazalo po sterylce miala laktacje. Nastepnie cala akcja szukania jej kociat, które pozostaly na ponad 24 godziny bez matki i opieki. Szczeście ze zostaly znalezione i namierzone tego samego dnia. To był wielki przypadek i szczęscie w nieszczesciu. W altance siedzialy przestraszone i glodne. Dwa odłowione od razu i zawiezione do matki. Potem okazalo się, ze to niestety nie wszystkie. Pech i niestety jeden z nich nie doczekal ratunku, coś dzień wcześniej odebralo mu zycie. To samo niestety przytrafiło się kociaczkowi od nowej szarej kici, którego matka przyprowadzila do mnie w nadziei. Zanim zginął przychodził codzień razem z kicia i czekał w ukryciu aż zostawie jedzonko. Dwa kociaki straciły życie w jednym dniu. Wielka szkoda i żal.
Kiedy odnalazłam pierwsze ciala doroslych kotek, zabralam Tinę, która nie mialaby żadnych szans na ucieczkę. To kotka z silnie zaawansowaną astmą. Na dzialkach pozostala wtedy druga kotka z podobnym schorzeniem sterylizowana przeze mnie wiosną. Prosilam Karmicielkę zeby choć ją zabrala. To była juz bardzo wiekowa kotka. Niestety....Kotka zagineła w ostatnim czasie i niestety prawdopodobnie nie zyje za sprawą faceta z dwoma psami.
Zanim dotarl do nas kataklizm powodzi rozpoczely sie prace na Lotnisku. To juz nie był moj teren, jednak poczulam sie w obowiazku aby dopilnowac tego co tam sie dzieje. Tym bardziej ze na miejscu nie bylo żadnej osoby chetnej do rozmow i wspolpracy z pracownikami, którzy sprzątali teren. Wiele godzin spędzonych na tych dzialkach, wiele czasu poswieconego na przeszukiwanie altanek. Wiele rozmów i pytan do Bezdomnych o koty. Wiele negocjacji z Pracownikami, jeżdzenie do nich ze smakolykami kupionymi z waszej zbiorki. Wszystko dla kotow aby ocalaly. Namierzenie kociakow od Rudzi w altance przeznaczonej do rozbiorki. Lapanie dzikusków recznie bo kociaki pokazaly sie zupelnie niespodziewanie w altance przeznaczonej kolejnego dnia do wyburzenia. A potem jeszcze cala historia i nerwy z kociakami ze szklarni. Na koniec pozostawienie Latce i Rudzi po jedym kociaku, ktore i tak notabene potem trzeba było ratować bo była powódz. Szara kicia uwięziona na drzewie i kocurek pływajacy na styropianowej budce. Chyba Wszyscy to pamiętamy? No i Murzynek, który spędzil dwie doby na drzewie a potem przez długi czas chorowal u mnie na nerki. Ale to nie wszystko. Kiedy umarl mi Tato trafil do mnie Boguś spod budki parkingowej. Widzial tylko na jedno oczko. W fatalnym stanie. Leczylismy go ponad dwa tygodnie. Odzyskaliśmy prawie oczko. Nie udało się. Do tego malutka zabrana od Bezdomnych z kresów działek Lotnisko. Kicia ze zmiażdzona łapką, której ktoś prawdopodobnie ta lapkę zmiazdzyl niechcaco po pijanemu.Leczona i nawet juz przygotowana na zabieg operacji łapki. Nie udalo się.
Setki godzin, masa pracy, niemało jedzenia, które dostawaly wszystkie. Niezależnie czy byly to kociaki Lotniskowe czy z Tęczy. Kiedy pierwszy raz zobaczylam kociaki na Lotnisku od razu moja uwagę zwrócił wygląd ich futerek. Ciepłe gotowane jedzenie, puszki w miare mozliwości jak i dobra sucha karma zrobily od lipca wiele. Tak było do powodzi. W dość krótkim czasie futerko nabralo zdecydowanego połysku a i same kociaki były bardzo zadowolone. W tym samym czasie dowoziłam jedzenie kociakom z peryferii dzialek Lotnisko. Glodujacym kociakom u Bezdomnych, gdzie stralam sie przywieżć jedzenie chociaz co drugi dzień. Zawiozlam też leki dla rudych kociakow ktore tam zostaly, a ktorych ludzie nie chcieli oddac. Kociaki juz dawno nie zyją. Nie dalam rady zrobić tam sterylek. Zabraklo czasu i możliwości. A pomoc tam jest bardzo potrzebna. Wiekszosć to kotki, kotki które teraz cierpia bo sa głodne. Trzeba pomoc tym kotom i ludziom u ktorych mają schronienie. Nie wyliczam czasu poświeconego na koty. Nie wyliczam karmy, która dałam, a którą mogłam zostawić na nasze zimowe potrzeby. Dlatego nie przygotowaliśmy sie do tej zimy. Ale wiem, że tak trzeba było... Nie zadbalam też o wystarczającą ilość schronień zimowych dla naszego stada. Bo caly material oddalam dla tych, które bardziej potrzebowaly. Ale zabralam jeszcze kicie z dziury w ziemi, gdzie siedziala z piątką swoich nowonarodzonych kociat. Tuż przed burzą. Zabralam też Grażynkę, Ide, Dziewczynę Patryka aby mogły odejśc u mnie godnie. W tym roku odeszło mi też kilka domowych kociakow. Pomogliśmy tez wysterylizowac 3 kotki innej Karmicielce z zupelnie innego terenu. Zawiezliśmy kilka TOZowskich budek na swoje miejsca oraz odremontowaliśmy i zawieżliśmy kilka budek styropianowych. Ucierpieliśmy też bardzo po powodzi na moje działce, gdzie potrzebne bylo bardzo gruntowne sprzatanie i wyrzucanie mokrych mebli i dowiezienie suchych. Wiecej juz zrobic nie dałam rady. Chcialabym tylko, aby nadchodzacy rok umozliwił mi nadrobienie tych wszystkich zaległości.

No i teraz Kochani...Czy to nie jest zajęcie dla co najmniej kilku osób? I proszę, pamietajmy o stadzie liczacym prawie 130 sztuk które codzienie trzeba było nakarmić. Do każdego kociaka dotrzeć. I żeby nie było prosto jeszcze o moim nie malym stadzie w domu.....
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

Post » Pt sty 01, 2010 23:02 Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Pomóż

Czytałam to co wklejałam, czytałam.... i nie chciało mi się wierzyć.
Obrazek

Afatima

 
Posty: 5738
Od: Nie mar 02, 2008 12:33
Lokalizacja: Warszawa - Natolin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Gosiagosia i 404 gości