Tak jak przewidywałam, Snejki wrócił do nas do pracy.
Co prawda u koleżanki kłopotów nie sprawiał, pięknie bawił się z wnukami odwiedzającymi koleżankę, ale niestety jej syn cały spryszczony dzisiaj wylądował u lekarza (
rozumię ją, bo wiem jak ciężko przemówić do rozumu dorosłemu facetowi, który nie potrafił zrozumieć, że powinien trzymać się od kota z daleka
). Z panem domu Snejki co prawda się nie polubili, ale to mały kłopot (
wg koleżanki to chyba ze względu na spożycie TŻ w dniu zapoznawania się 
)
W pierwszy dzień płakał i szukał wyjścia do wc i dopiero za 3 wstawieniem do kuwety zrozumiał, że na dwór jednak nie wyjdzie.
Podobno wczorajszy dzień przesiedział na parapecie i smętnie oglądał świat za oknem.
Za to dzisiaj chyba zgłupiał doszczętnie. Prosił o wypuszczenie co 15 minut i za chwilę czekał za oknem by wrócić.
Teraz juz grzecznie śpi na swoim ulubionym fotelu. Na noc zamknę go w piwnicy klatce, bo znowu włączy nam alarm.
Po akcji donosiciela musimy się niestety tajniaczyć. Trochę wywalczyłam łzami i szantażem, dlatego Snejki teraz to tu jest tak jakby nieoficjalnie (
powiedziałam, że jak kota będzie miał zakaz wstępu to i ja się wynoszę, bo skoro donosiciel ma tak dużo do powiedzenia to niech pilnuje szefowi finansów i niech robi bilanse)
U Pyśki/Miki wszystko OK, tylko Tośka trochę schudła

.
Wystarczy, że kotka zajrzy jej misek i suńka już tam nie podejdzie. Od dwóch dni jadają w osobnych pomieszczeniach więc Tośka powinna szybko nadrobić straty w sadełku

.
Mika miała jeden wieczór darcia pysia, wyprowadzili ją w szelkach na schodki przed domem i kocia szybciutko wróciła do ciepełka (dziub też zamknęła

).
W tym tygodniu najprawdopodobniej czeka ją wizyta u weta.
Dymek od 31-go nie pokazuje się. Już sama nie wiem, czy to taka pierdoła i zapomina gdzie są pełne miski, czy on ma dom (jeśli tak to raczej fatalny) i przychodzi kiedy go wypuszczą. Chyba się jednak zmobilizuję i obejdę osiedle z jego zdjęciem, bo to martwienie się o niego mnie dobija.
Uśmiałam się dzisiaj z p. Beatki, była taka z siebie dumna, że w sobotę i niedzielę udało jej się nakarmić chociaż jednego kota, tylko nie wiedziała, że karmi Zołzę sąsiadów a nie Snejkiego (ona dalej ich nie rozróżnia)
