Bilirubina jest podwyższona na 100% od nie jedzenia. Dochodzi do stłuszczenia watroby i stąd ten podwyzszony wskaźnik.
W przypadku żółtaczki norma bilirubiny jest przekroczona zazwyczaj kilkakrotnie a u Igrasi jest tylko podwyższona.
Jeśli chodzi o Igraszkę to powodem wymiotów na pewno nie jest stres ani ciało obce w jelitach...już raz przechodziliśmy przez to i kolejnego razu być nie może.
Kotka mimo wszystko czuje się całkiem dobrze, jest wesoła, mruczy, wywala brzuch do głaskania, załatwia się normalnie pod warunkiem, że coś przejdzie i nie ma wymiotów.
W sprawie konsultacji nie szukam innego weta a raczej jakiegoś specjalisty. Myślałam o badaniu przewodu pokarmowego tak jak u ludzi gastroskopia. Żeby sprawdzić dokładnie kawałek po kawałku... Coś musi być nie tak...podejrzewam odźwiernik. Przy poprzednim zabiegu wet sprawdzając całe jelita tylko tam znalazł coś nieprawidłowego. Nie pamiętam jak to wtedy było ale coś tam naciął coś porobił z tym odźwiernikiem i było dobrze. Raczej skupiłabym się na jakiejś nieprawidłowości w środku.
Jestem więcej niż pewna, że Igraszce znów wałki kłaczków utknęły i blokuja przewód pokarmowy. Tak jak ostatnim razem...
Gdyby to było coś innego, jakiś stan zapalny, stres...nie wiem co jeszcze to kotka wymiotowałaby raczej po każdym posiłku.
A Igrasia z powidzeniem przyswaja papke convalescenca i wszystko co płynne lub papkowate. Nie przechodzi tylko jedzenie w kawałkach.
Ma apetyt tzn chciałaby jeść i z chęcią zje wszystko co dostanie tylko wszystkiego jej nie daje z wiadomych powodów.
Zakładając, że są to kłaczki to płyny przejdą nawet między włosami zbitymi w wałek a kawałek karmy już nie da rady.
I to mi sie najbardziej kupy trzyma.
Zakładając, że tak jest to coś musi powodować to, że te wałki się tworzą i zatrzymują a nie są wydalane tak jak u innych kotów.
Logicznie myśląc musi być coś w przewodzie pokarmowym nie wiem co...może jakieś przewężenie, jakaś narośl coś co zwęża w jakimś punkcie światło jelita...coś na czym te kłaki się zatrzymują...
Nie chciałabym zaczynać leczenia u kolejnego internisty bo zazwyczaj kończy się to na powtórnych badaniach. Zawsze tak było, że każdy wet który konsultował kota leczonego wcześniej w innym miejscu robił badania od nowa na swoich przyrządach.
Igraszka mimo tego, że jest wspaniałą i kochana kotką dość mocno się denerwuje przy wszelkich zabiegach. Przy zwykłym nawet pobieraniu krwi wrzeszczy ze strachu.
Wet nie znający historii Igraszki pewnie będzie zaczynał diagnostyke od nowa. Przy pierwszym razie każdy wet, który widzial kicię upierał się, że na 100% jest ciało obce i nie dało sie wytłumaczyć, że to jednak nie to...ale były tez pomysły, że to zatwardzenie

nawet jak mówilam, że koka robi kupe normalnie...
Może głupio to zabrzmi ale szukam jakiegoś specjalisty, mądrego lekarza, który da sobe powiedzieć wszystko odnośnie przypadku Igraszki, wyciągnie wnioski i sprawdzi dokładnie przewód pokarmowy a nie będzie nas odsyłał na rtg, usg czy inne jeszcze jakieś badania, które nic nowego nie wniosą.
Wiem, że to co napisalam może niektórym się wydać dziwne. Ale ja widze po kocie i po tym co się dzieje, że jest to powtórka z sierpnia. Wszystko dzień po dniu jest tak samo...dosłownie jak bym deja vi miała.
Pewnie dla świętego spokoju zrobimy jeszcze jakies rtg czy usg, żeby sprawdzić brzuch ale nic nie wyjdzie tak jak ostatnio... wtedy był kontrast, żeby sprawdzić drożność jelit rtg też były i usg też i lewatywa i oczywiście nic to nie pomogło

Musimy sprawdzić ten przewód pokarmowy bo jeśli nasi weci znów otworzą i będa grzebać w jelitach to będzie dobrze do momentu aż nie zrobią się nowe wałki z kłaczków...
Wyniki są dobre więc to co się dzieje z Igrazką to nie efekt choroby tylko raczej problem narury mechanicznej.