Mały sie powoli zakochuje w nowej pani

Podróz do Warszawki przebył wtulony we mnie w pociagu,gdzie odebrała nas kochana forumowa Ciotka Rakea i z TZ zawiozła nas do kliniki okulistycznej...
I tak:
Oko w fatalnym stanie-chyba za póxno na uratowanie-dziwny opatrunek doktor skwitował

i Gentomecyne w tym przypadku tez...Tak jak mówiłam dziewczynom u mnie jak były
Sa i dobre wiesci:
Lucky był bardzo grzeczny,dał sie zbadac mruczac jak traktor...uraz jest "stary" mechaniczny,szanse na widzenie sa znikome, ale jak mówi doktor szansa 1/10.Ratujemy w tej chwili gałke oczna.Kupilismy leki:Tropicamidum WZF 1%(2xdziennie 1 kr oczko chore):przez 5 dni
Difadol, Braunol i Tobrexan przez 3 tygodnie 2xdziennie oba oczy-potem jedziemy do Anioła Jacka Garncarza,który na dowód SYMPATII I UZNANIA NIE PRZYJAŁ ODE MNIE PIENIEDZY ZA DZISIEJSZA wizytę.
Lucky bacznie obserwuje co sie w domku dzieje-jest jeszcze w pokoju izolatkowym (ma tam sliczna dziewczynke do towarzystwa)i moje młodsze kociaki tez tam chodza do towarzystwa.Oczywiscie,zakraplanie oczu trwa około 50 minut...bo jak ktos wie(a wiecie0musza byc czasowe odstepy w podawaniu leków..i wtedy Kicus siedzi sobie w salonie-i ciekawsko oglada sie na cuda wokól.Moje koty juz sie małym przybyszem nie interesuja, w pełni go przyjeły i wpadaja do izolatkowego wyjesc z miseczek

Zadnych oznak agresji nie stwierdziłam,a Lucky zaczyna sie rozkrecac...TERAZ ZMECZONY "WYPRAWA'SPI SOBIE..
Bardzo wystraszył sie kiedy wychodziłam z nim dzisiaj na autobus-w domku jeszcze siedział w kontenerku cicho płaczac, kiedy otworzyłam drzwi na dwór, zaczał tak wariowac i piszczec strasznie ,ze bałam sie ,ze cos mu sie stanie-ciagle płakał,serce sie krajało..w autobusie wyjełam go i juz sie uspokoił...i jechał "pod pacha"Póxniej był juz tylko spokojny, zjadł kabanoski i ...nie nabrudził wcale..wysiusiał sie do kuwetki dopiero po powrocie do domku
