Never pisze:A - w lecznicy powiedzieli, ze moga dyskutowac z lekarzami, a nie z wlascielami kotow - coz, tutaj im sie nie dziwie....
Ja też im się nie dziwie, że wolą dyskutować z wetami.
Ale czemu się dziwię, to brakowi diagnozy przez tak długo, twierdzeniu, że anemia jest generalnie normalna u takiego młodego kota i temu, że oni sami z siebie nie widzą wskazań do transfuzji.
Bo tu w ogóle żadne dyskusje z nikim nie byłyby potrzebne, gdyby wiedzieli, co należy robić przy takich wynikach i tej chorobie.
I to mnie przeraża, bo bardzo się boję, że zmniejszają szansę Kaczuszki na wyzdrowienie

Jeśli chodzi o pewność po szczepieniu - nigdy nie jest ona stuprocentowa. Jednak koty szczepione, jeśli jednak się zarażą, przechodzą pp dużo lżej. Czasem kończy się tylko na samym rozwolnieniu albo gorszym samopoczuciu przez kilka dni.
Jeśli chodzi ogólnie o kwestię szczepienia kotów nie do końca zdrowych - to tak, książkowo koty powinny być zdrowe, minimum 2 tygodnie po ewentualnych lekach itp. I tak można postępować z kalici, białaczką, herpesem, chlamydią. Problem polega na tym, że pp traktuje się nieco inaczej ze względu na to, jak groźna jest to choroba. I często w przypadku szczepienia przeciwko pp nawet niedoleczonego kota, korzyści po prostu przewyższają ryzyko. Oczywiście nie mówimy o kocie obłożnie chorym, ale o takim, któremu posypało się trochę oko, ma niedoleczonego herpesa, kończy antybiotyk po kocim katarze itp. W takiej sytuacji i przy zwiększonej zachorowalności na pp, ewentualnie w sytuacji gdy wiemy, że kot miał bezpośredni kontakt z pp - warto jednak szczepić. Pewnie, że ta odporność u kota doleczanego i nie do końca zdrowego nie będzie na wysokim poziomie. Ale jakaś będzie. Zakłada się późniejsze doszczepienie, jak kot już będzie zdrowy. A to szczepienie traktuje się jako interwencyjne. Wielu kotom uratowało to życie.