Cześć dziewczyny,
piszę z prośbą o odzew, pomoc i radę.
Przechodziłam wczoraj obok budki hamburgerowej (nieczynnej) między castoramą a kauflandem w Cieszynie i widziałam tam wygrzewającego się młodego kotka. Jak podeszłam bliżej to kociak niestety dał nura pod budkę i tyle go widziałam.
Dzisiaj znowu tam przechodziłam, tyle że kotów było więcej i okazało się, że młody kotek z wczoraj to drobna kotka z trójką ślicznych maluchów. Kociaki mają tak na ok. 6-8 tygodni są jak mama biało-bure, śliczne. Jeden jest bardziej pulchniutki z pięknymi czarnymi obwódkami wokół oczek, jeden bardziej biały chudszy a trzeci taki średni

Postałam przy nich dzisiaj rano przed pracą trochę, jak podchodziłam bliżej to mama prychała, dzieciaki też się trochę bały. Ale jak położyłam na ziemi torebkę i zaczęłam z niej wyciągać szynkę z kanapek do pracy to się towarzystwo zainteresowało. Dwa kotki krążyły wokół mnie, ale pogłaskać się nie dały, tylko skubnęły troszkę szynki z ręki a jeden bez pardonu właził mi do torebki, zjadł najwięcej, łasił się, dał się wziąć na ręce, nie wyrywał się. Mama też po zjedzeniu paru kęsów zaczęła się nawet łasić o moje nogi i dała się pogłaskać parę razy.
I mama i dzieci wyglądają dobrze. Bawią się, dokazują, są dość pulchne, oczka czyste. Mama chuda wprawdzie ale poza tym też wygląda dobrze.
napewno nie są czyimiś kotami, bo tam nie ma żadnego domu. Zresztą i wczoraj i dzisiaj były w tym samym miejscu.
No i teraz nie wiem... niby nic im nie jest, ale w tych okolicach nie dość, że jest mnóstwo łajz i pijaków, to jeszcze jeździ mnóstwo aut, więc nie wydaje mi się, żeby to było na dłuższą metę bezpieczne miejsce.
Poza tym szkoda tych maluchów, bo są naprawdę śliczne i miłe i jak nabardziej do zsocjalizowania z ludzką rodziną - oprócz tego jednego, który mi już dzisiaj siedział w torebce

Ten nie ma najmniejszych problemów z relacjami z homo sapiens

Ale ja nie mam żadnego doświadczenia w kwestii kotów bezdomnych, nie wiem, czy trzeba by je było wyłapać, matkę napewno wysterylizować, ale co potem?
Bardzo proszę napiszcie co o tym myślicie i co należałoby uczynić.
Gdyby była potrzebna pomoc w łapaniu, to bardzo chętnie się przyłączę (ale nie powinno być z tym i tak problemów), mogę poratować finansowo troszkę, mogę podzielić się kocim jedzeniem (mamy z moją Helką spory zapas bozity w domu), mogę kociaki zawieźć do weta. Tylko niestety nie mam ich gdzie przechować...

Bardzo proszę o odzew!!!

ps. po pracy też tam będę przechodziła. Jeśli kociaki się pokażą, to postaram się zrobić im zdjęcia, wieczorem wkleję, jak się uda
