kalair pisze:goodfriend pisze:Jeszcze staram się być spokojna i tłumaczyć na czym polegają kastracje ("krzywdzenie zwierząt"), adopcje ("po co mam brać jakieś obce jak mam swoje malusie")... Mam mały sukces wzięli sunię ze schroniska... Latem miała dwa szczeniaki... Przynajmniej bierze hormony na antykoncepcję ale pojechałam kiedyś z nimi z tą suczką do wetki tam u nich.. I głośno zapytałam się czy to nie grozi ropomaciczem.. Wetka bardzo fajna załapała o co mi chodzi i zaczęła tłumaczyć, że to nie najlepszy pomysł bo.... wykład trwał jakieś 30 minut.. Teściowa skwitowała go krótko.. "Nie chcę jej krzywdzić, nie będę wycinać"...
Ale psy na wsi są inaczej traktowane niż koty...Przynajmniej u nich...
Kotów jest albo 7 albo 8 no "jeden w tą czy tamtą co za różnica".. Teraz są 3 na początku roku było 6.. Żaden miot kociaków nie przeżył... Kotki albo wynosiły albo kocury się "zaopiekowały"...
Kiedyś wypaliłam, że zwierzęta umierają a nie zdychają... Nie było komentarza tylko znaczące spojrzenia po sobie...
Powoli zaczynam się bać uświadamiać bo kiedyś jak mnie babcia męża posłuchała (o odpchliwaniu i odrobaczaniu) to odpchliła kotka... Włożyła go do worka i napsikała muchozolu...
![]()
Bez komentarza.. Nie zazdroszczę teściów..
O matko


Ale większość ludzi tak myśli...
