Luspa - no niestety, taka rzeczywistość...
Dziś mężczyzna
Uli 1969ak dostarczył cenną przesyłkę do stolicy. Kiciaki były ponoć zadziwiająco grzeczne - znając życie pani Danusia je podfaszerowała trochę prochami "na grzeczność"

W każdym razie nosiłam je z duszą na ramieniu, transporter w kocu coby panienki pupek nie przeziębiły...
A taka oto piękność dziś NIE ZAMARZNIE dzięki
Kassji i p. Bogusi. Kota od kilku dni koczowała na budowie, dziś ją dziewczyny zgarnęły, przywiozły na sesję i serwis. Ślicznotka, jak się ją tylko dotknęlo to mruczała - wiadomo, jak się siedzi na mrozie -16 stopni to potem nie potrzeba luksusów, żeby być szczęśliwym

Poza tym kicia dałaby się pokroić za szyneczkę. Jedynie dzięki tej zanęcie udalo się zrobić jej jako takie foto - tak cały czas z przymkniętymi oczkami w pozycji - głaszcz mnie i drapaj i tak mi dobrze i tak mi rób


;
