Słuchajcie, jaka to jest cwaniarrra.....
Otóż tak: ugotowałam jej dzisiaj kuraka na następny dzień - dzisiaj kolacja już była, teoretycznie przynajmniej. Zapachy się roznosiły, więc dostała trochę żeby kota nie dręczyć (dawno nie jadła, a lubi)

. Ułożyła się spać potem przy mnie, najedzona - ok, spokój.
Niestety duża musiała zrobić coś przy kompie i opuściła miejsce na wyrku, więc kocia też opuściła i w galopy (duża jej dzisiaj przywiozła świeeeetną zabawkę - kłębek z rajstop pociętych w celu zrobienia chodnika. Gania, turla, gra w piłkę - pod nadzorem oczywiście, ale to bezpieczniejsze niż włóczka

). W pewnym momencie słyszę drapanie w kuchenną futrynę. Wyszłam z pokoju sprawdzić co się dzieje, spróbowałam zająć zabawą. Ok. Za jakiś czas to samo. No to ja znowu wyszłam, rzuciłam kłębek, znowu chwila zabawy, w końcu wybiegana już kocia uznała że warto by coś przekąsić. Uff, zajęta; wróciłam do kompa. Za jakiś czas znowu słyszę drrrapanie futryny. Wyglądam do przedpokoju, kota nie ma. Zaglądam do kuchni, a tu kot siedzi na baczność przed pustą miseczką i wymownie patrzy. "No przecież już kolację zjadłaś, starczy!". Patrzy mi w oczy i jęzorkiem chlllast, oblizanie szeroko, szerooko. "No zjadłaś, już starczy". Dalej siedzi, patrzy w oczy i kolejne oblizaaaanie, tym razem w drugą stronę.
Ty nie gadaj, dobre było, ja tu czekam!! Ecch, zaczęłam się śmiać i dałam niepedagogicznie jeszcze trochę kurzego biusta....
