Pójdę z torbami przez te koty

, ale o tem potem ...
Najpierw zaległe relacje:
W sobotę Dymek jednak nie pospał w stróżówce. Tak miaukolił przy drzwiach, że p. Beatla go wypuściła. Pomaszerował pod drzwi biura i tam siedzial skulony. Na szczęście skorzystał z otwartych drzwi i noc spędził w wiatrołapie. Reszta towarzystwa niestety wzgardziła tym małym lokum (chociaż to zawsze cieplej niż na dworze).
Za to w poniedziałek, późnym wieczorkirm Pyśka bardzo przekonująco domagała się wpuszczenia do środka i noc spędziła w księgowości

. Kocurków nie było więc nie skorzystały z okazji

. Szkoda, że zamiast trzech dozorców nie mamy trzech takich Beatek.
Dymek z dnia na dzień przychodzi coraz wcześniej, chyba mróz wyręczył mnie w przemawianiu mu do rozumu.
W poniedziałek zjawił się dopiero tuż przed moim wyjściem, wczoraj pokazał się koło południa, a dzisiaj był już przed 9-tą. Niestety Snejki poszedł w ślady Pyśki i dzisiaj oboje próbowali pozbyć się intruza do miejscówek pod kaloryferami, więc Dymuś po śniadaniu zrejterował na dwór.
Na ich szczęście nie było mnie przy tym, ale jak tylko znalazłam bidusia w krzaczkach, to zrobiłam porządek z niegościnnymi kotuchami ... Pysia i Dymek grzali tyłki w księgowości, a Snejki u mnie. I tak pospali do wieczora (w międzyczasie, na wszelki wypadek było wymuszane wietrzenie futer)
Dzisiaj ma dyżur ten fajniejszy pan, więc kotuchy postanowiłam zostawić w piwnicy. Problem jak się tam pogodzą rozwiązał się sam. Pyśka w międzyczasie skorzystała z kuwety więc została w biurze, a Dymek trafił do piwnicy. Niestety Snejki nie wrócił z wieczornego spaceru i nie udało się go dowołać

,
Nie do końca zadowolona wróciłam do domu.
Na koniec o tym jak dzisiaj narozrabialiśmy
W domu zdąrzyłam przebrać się w domowe ciuchy i dwoni telefon "pani Aniu, w biurze wyje alarm, ooo ... słyszy pani?" . Niestety słyszę, qurcze czyżbym przegapiła, że w piwnicy też są czujki

? Wzywam taksówkę, palto na grzbiet i na sygnale z powrotem do pracy zanim ochroniarze przyjadą.
Czujek w piwnicy jednak nie ma, ale zastałam otwarte drzwi,chociaż głowę bym dała, że zamykałam. Wygląda mi na to, że Dymek potrafi otwierać drzwi i wybrał się na spacer po biurze. Za karę noc spędzi w klatce w archiwum
A ja teraz dumam nad jutrzejszym tłumaczeniem czemu alarm się włączył. Nie wiem jak to działa, ale właściciel i jeszcze jeden pracownik (akurat to ten donosiciel) automatycznie jest powiadamiany.