» Nie gru 13, 2009 17:10
Re: Szczyt paniki - czyli wyjazd z rują na nocny dyżur
Fajny wątek. U nas były dwa podobne przypadki.
1. Niemal na sygnale jechałam z persikiem do weta, zdiagnozowawszy potężną przepuklinę. Tymczasem Mirmiłek okazał się po prostu grubaskiem z oponką tłuszczyku.
2. Mój brat nigdy nie miał do czynienia z kotami. Gdy nocował u nas po raz pierwszy po przybyciu Czesia, zachwycony był, że kot wchodzi mu do łóżka i się przytula. Zachwyt szybko mu jednak minął, gdy stwierdził, że kot potwornie rzęzi, i - ani chybi - dusi się. Przyleciał, obudził mnie w panice, poinformował, że z kotem bardzo źle. Nie muszę chyba wspominać, że błyskawiczne "badanie" wykazało, iż kot nie rzęzi, a mruczy.
Ostatnio edytowano Nie gru 13, 2009 19:59 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz