Zaczęło się w niedzielę, jego oczy zaczęły łzawić, na początku tylko troszkę więc pomyślałam, że to nic wielkiego ale w poniedziałek wyglądały już strasznie, po prostu lała się z nich zielona maść, nie czekałam dłużej i zadzwoniłam do schroniska, gdzie pani poleciła mi weta który z nimi współpracuje. Pojechałam i okazało się, że to zapalenie górnych dróg oddechowych albo nawet jakaś bakteria, którą cięzko się leczy

, Dali dostał ku jego wielkiemu niezadowoleniu cztery zastrzyki i zapowiada się na początek tydzień leczenia

na szczęście po zaaplikowaniu kropli, no i pewnie zastrzyków oczy się polepszyły
co najbardziej mnie zdenerwowało to to, że wet powiedział, że Dali był chory już wcześniej

znaczy w schronisku... rozumiem, że mógł się zarazić tylko czemu powiedziano mi, że kot był badany i jest całkowicie zdrowy?!

biedny kociaszek a ja się zastanawiałam co on taki apatyczny bo nie było widać na początku, że chory jest. Mam tylko nadzieję, że to nie jest żadna wstrętna bakteria i że mu się poprawi po leczeniu
