lusesita pisze:wracam do żywych... cieszycie się czy nie bardzo??
dlaczego nikt nie pyta o małą Eleonokrkę - bezogonkę?? 
Bardzo

A o kicię pytał nawet pan, ale jakiś taki nie halo. Powiedziałam żeby jeszcze przemyślał, czy na pewno chce kota czy maskotkę i się nie odezwał
ellza - dzięki za misję wywiadowczo - szpiegowską
marzena68 pisze:Basica -wypuszczona kota ma się dobrze i chyba zadowolona jest z powrotu na wolnosć.Zdążyła juz wywalić okienko w swojej piwnicy, przez które wskakuje i wyskakuje.Podczas dzisiejszego karmienia była milutka -łasiła się i miziała -zupełne przeciwieństwo wczorajszej dzikusowatej koty.
Ech, czasem tak to bywa. Ona w sumie nigdy nie była w zamknięciu więc nic dziwnego że nie mogła się odnaleźc w mieszkaniu. W sumie lepiej że wróciła do miejsca które zna niż ktoś np by ją wziął i po kilku nocnych koncertach śmignął przez balkon (tak jak i ja bym chętnie z Nokią niekiedy zrobiła

)
AniHili pisze: Pytałam, bo miałam kiedyś głuchą tymczaskę i też nieco autystyczna była

To bardzo dyplomatyczne określenie. Szyszeczka miała taki głos, że stawiała na równe nogi wszelką żywinę w promieniu kilometra. Kiedyś czekając w kolejce wypasałyśmy ją z Szałwią pod lecznicą - kilka zatroskanych kotek z sąsiednich bloków się zbiegło, żeby dziecko ratować
Drewa - oj, sie porobiło. Nie czytałam tego co było wczoraj pisane, ale myślę, że rzadko które koty dogadają się po 1 dniu. Nie ma zbyt wielu Szczotek

Nie wiem jak bardzo zabałaganiona tamta chata, ale czasem wolę jak jest bałagan - znaczy, że ludzie nie wywala kota jak znajdą pierwszy kłaczek na dywanie lub siku w pościeli
Bardziej niepokoją mnie domy wypieszczone i wymuskane - zamęt wprowadzony przez zwierzaka dla niektórych może być nie do przyjęcia, choć wydaje się im na początku być zabawny. Ale sory koty sikają (czasem nawet po kątach) pawiują i zostawiają wszędzie kłaki.
A ci ludzie naprawdę wydają się być fajni - oddałabym tak swoje syfki. Ale jeśli Twój książe chcę być sam to napiszemy w ogłoszeniu, że chce być sam.
A co do adopcji
dorotak - wzięła kotki z Dobrzyniewa, które były gośćmi na Mruczeniu, ale już po Mruczeniu. Widać dobrze jej z oczu patrzyło

Ludzie są różni - niektórym trzeba łopatologicznie - o transporterze, kastracji, balkonie i oknach. A niktórzy mają tą wiedzę "tak po prostu" W sumie sama miałam niezabezpieczony balkon przez wiele lat (po prostu nie był otwierany)
No i wiele zależy od sposobu przekazania informacji - człowiek to istota przekorna - jak się mu powie - trzeba zabezpieczyć, wykastrować, nosić w transporterze to czasem się najeża, choć w głębi serca nie ma nic przeciwko.
Ja w zależności od okoliczności mówię że mi kotka
a/uciekła w drodze do lecznicy bo była "na rączkach"
b/ powiesiła się w oknie uchylnym, c/spadła z balkonu
c/ prawie umarła na ropomacicze
d/ dostała nowotworu sutka po hormonach
e/uciekła przez drzwi i zaginęła (to akurat prawda

)
Gdyby ta moja biedna Nokia faktycznie miała to wszystko przeżyć to nie zazdroszczę. Ale to inaczej jak się opowiada z takiej perspektywy - słuchają, przytakują, często dają się przekonać. A jak nie - cóż - na pewno znajdą sobie kota nawet jeśli nie oddamy żadnego z naszych. Kwestia tego, żeby coś w tych głowach pozostało...
Szczotka M ma cycuchy wyssane do krwi. To zasługa Szczotki XS czyli Baji. Normalnie jak się roznamiętni to mlaskanie słychać z drugiego pokoju. NO i obie mruczą - sielanka. Szczotka S (czyli Kaja) odżywia się za kanapą. Tj nie jadła przez cały dzień pomimo zanęcania. Dopiero jak postawiłam żarcie za kanapą i własną (niezbyt może bujną

) piersią broniłam jej żarcia przed resztą chętnych to zjadła. Strachulec z niej, ale wieczorem wczoraj już doszła do wniosku, że wszystko co czarne jest bezpieczne. Szare pręgowane natomiast wali z liścia. I trzy czarne w różnych rozmiarach poganiały po domu.
Szare pręgowane natomiast solidarnie stwierdziły, że nie są rasistami, ale czarnuchy je denerwują
