Nie wiem, może ja zrobiłam błąd? Gdy Dracul był małym kotkiem (a przecież to było 17 lat temu) lecznic prywatnych było jak na lekarstwo, bardzo dobry i zaprzyjaźniony wet składał wizyty domowe i tak jakoś to było, tak się utrwaliło. Przychodził do domu rodziców, później i do mnie. W końcu zrezygnowałam z wizyt domowych bo tylko przerażony i w lecznicy Dracul dawał się opanować. Jednak też nie zawsze. Od pewnego czasu znowu unikam wożenia go do weta bo każde wyjście z domu on przypłaca koszmarnym stresem. Nie mam już koncepcji na tego kota.
A najbardziej złoszczą mnie uwagi, nie Twoje Amico oczywiście, ale osób, które nigdy nie widziały Dracula, nie mają pojęcia jak on się zachowuje, jak przeżywa każdy najmniejszy nawet zabieg, ale oczywiście wiedzą, że trzeba mu robić krzywą cukrową oraz dwa razy dziennie badać poziom cukru. To jest dla mnie poważny problem, problem ale w wątku cukrzycowym nie ma mowy o normalnej dyskusji - albo robisz tak jak należy - ortodoksyjnie, albo jesteś idiotką, tertium non datur
