Nie rozumiem, nie zrozumiem.
Ot, staram się tylko, kiedy mogę mówić na zewnątrz o zwierzętach. Pokazuję, opowiadam o nich dzieciakom na moich zakazanych podwórkach. Dzieci w związku z tym co wolne wiszą na moim domofonie z pytaniem - prosze pani, czy możemy przyjść do kotków


Ale czy to rzeczywiście pomaga. Zapewne traktują mnie jak lokalne ufo, choc dzięki temu mam parę kotków przyniesionych mi, zamiast zamęczonych "w zabawie".
Czy potrafiłabym zaufać - chyba tak, ale tylko wtedy, kiedy UWIERZYŁABYM W TO, ŻE KTOŚ MNIE PO PROSTU KOCHA. Koty ta bardzio intuicyjne istoty. Moje dziecko madrze kiedyś mi powiedziało, kiedy po raz kolejny moja Bazylka absolutnie rozpłynęła się w powietrzu przed wizyta u weta: mamo, bo Ty za GŁOŚNO MYŚLAŁAŚ

Więc zawsze głośno myślę, że kochamy naszą Mamcię i żywi jej nikomu nie oddamy


Kiedy Lileczka odnajdzie swoje miejsce na ziemi i uwierzy w to, że to naprawdę jej i dla niej, trauma zacznie się cofać, tak myślę
