Witam,
zapewne kilka osób pamięta kocurka
Jasia Wędrowniczka, adoptowanego przez nas w czerwcu tego roku. Piszę do Was, bo może macie jakieś doświadczenie w problemie, który poniżej przedstawię.
Jasiu, obecnie zwany dziadkiem

(bo taki dziasiuś z niego:)) cierpi na cukrzycę, co do której mamy wątpliwości.
Zaczęło się ze dwa miesiące temu, kiedy kocurek zaczął pić w nadmiarze wodę i bardzo dużo moczu oddawał, przy czym stał się apatyczny. Przestał pić, jeść i trzeba było podawać mu kroplówkę (kolejne golenie łapek i wenflon). Zrobiliśmy mu wszelakie badania w tym badania krwi, moczu, pomiar cukru itd. Okazało się, że ma bardzo wysoki cukier i "skazany" został na podawanie mu podskórnie insuliny dwa razy dziennie - diagnoza - cukrzyca. Pomogło, kotek wrócił do "żywych" wrócił apetyt i ogólnie było ok. do momentu, kiedy wpadł w hipoglikemię. Dawki insuliny nie były raczej przesadzone, dostawał dwie jednostki zgodnie z jego wagą. Na nieszczęście była niedziela dość późno w nocy i ratowaliśmy go w całodobowej przychodni. Mało brakowało

( Dostał glukozę i po chwili wyszedł z padaczki na równe nogi. Weterynarz, zrobił mu (jeżeli dobrze pamiętam) morfologię i test na białaczkę, którą na szczęście wykluczył. Po badaniu okazało się, że Jasiu (dziadek) ma uszkodzoną wątrobę i silną anemię. Uszkodzenie wątroby musiało nastąpić dłuuugo wcześniej, prawdopodobnie przez złe leczenie poprzedniej właścicielki, bądź też jej zaniedbanie. Pamiętacie, jakie były akcje z Jaśkiem i poprzednią adopcją. Mało tego, weterynarz "wymacał" jakieś zgrubienia koło dwunastnicy i zaproponował wykonanie USG. Jasiek dostał doustne lekarstwa, które dzielnie przyjmował przez miesiąc i jego stan się poprawił. Weterynarz powiedział żeby nie podawać mu insuliny, bo problem nie tkwi w cukrzycy. Badania nie wykazały żadnych zmian w nerkach, trzustce itd. Przez dobre 2 tyg. było wszystko świetnie aż do momentu, kiedy zobaczyliśmy, że dostaje jakby zaćmy w oczach. Problem wraca, ponownie dużo pije, sika ... Lecimy do weta, robimy badanie krwi i cukier okazuje się ponownie cholernie wysoki. Wracamy do insuliny z zwiększoną dawką. Kotek już prawie nie widzi, oczy białe jak papier. Wet nie dawał dużej nadziei na wzrok, ale odziwo cudem po czterech dniach jego oczka wracają do normy. Pomimo ścisłej diety i insuliny cukier mu skacze jak cholera. Raz ma na poziomie 300 raz na 600!, a czasami spada do 10!. Wszyscy ręce rozkładają. Wszystko jest niby okey, Jasiu czuje się świetnie, bawi się, skacze, jest nieznośny czasami

) ma wilczy apetyt jak zawsze chociaż skazany jest tylko na specjalną karmę. Jedyne co, to ten cukier, łaknienie i dość spora ilość moczu. Szczerze powiedziawszy nie mamy pojęcia co już robić.
Najgorsze w tym wszystkim, że karma dla cukrzyków jest cholernie droga i nie zawsze będzie nas na nią stać i tutaj pytanie, czym można ją zastąpić w razie czego?
Czy ktoś z Was miał podobny przypadek?
PS.: Poniżej fotka Jasia Dziadka z jego przyjaciółką, której wrednie podwędza karme z miski,a ona wrednie zaczepia go, kiedy śpi

Wstawie Wam kiedyś filmik jak Jasiek "zamiata" po sobie, kiedy skończy jeść ... metoda nie z tej ziemi

Serdecznie pozdrawiamy Cichy Kącik,
Tomek i Ola
