Wczorajsze kocię Lilithian sprawiło, że ponieważ u mnie chyba (puk puk) jest stabilnie i dobrze (puk puk) z Julitką, to nie miałam śmiałości pisać w smutnym dniu.
Ale muszę Was w końcu powiadomić co i jak
Po sobotniej poprawie, która trwała do połowy niedzieli, wieczorem było słabo. Znów trudności z oddychaniem. Mała spała na łóżku, a koty się nią opiekowały, wylizywały i ogrzewały.
Asiu, z dedykacją dla Ciebie - Kszyk (buranio) i Sprintka (pingwinka). Wylizuje małą Kszyk i Lesio (czarny, mój pierwszy tymczas, w ogóle pierwszy mój czarny kot, który zresztą zmienił status od kiedy go zobaczyłam). Sprintka jest kotem towarzyszącym.











To był chyba przełom.
Byłam z nią w poniedziałek u Maćka. Najpierw na Białobrzeskiej zrobiłam badanie krwi i obie z dr Cetnarowicz odpukiwałyśmy szczęśliwe w (metalowy

) chirurgiczny stół, ja dodatkowo sobie w głowę pukałam, a później Maciej, kiedy oglądał wyniki, powiedział że się nie spodziewał aż takiej poprawy. Ostrożnie trzeba mówić i myśleć nadal, ale chyba idzie nam na życie.. Uffffff... Krew się tworzy, kotka już nie ma trudności z oddychaniem, chociaż rtg płuc trzeba zrobić i przyglądać się ich stanowi.
Nie mam zdjęć, bo albo nie działa bateria, albo mam zajętą kartę, ale musicie uwierzyć na słowo: Juliśka sama upomina się o żarcie, jest włączona w życie kocie i ludzkie, bawi się korkiem od umywalki, który zrzuca Julka, piszczącą myszką, kiedy poczuła surowego indyka - wskoczyła na stół (przedwczoraj wieczorem), choć jeść nie chciała.. Nie jest fanką drobiu, woli ryby, ale już

je nawet convalescence'a mięsnego

Chodzi krokiem kowbojskim, tak na boki, macha ogonem jak pies i jest przesłodka i przespokojna.
Co tam Wam będę gadać - oby nie było gorzej!!!!!!!
A co czuję dzisiaj, to wiecie..
Jeszcze raz wielkie dzięki za ciepło w trudnych chwilach. Nie pamiętam kiedy było mi tak ciężko jak ostatnio. Nie puszczajcie kciuków zanadto jeszcze przez jakiś czas
