Ranne, okaleczone maleństwo - pomocy! Jest DT! :)

Nie żałuj. Wiesz jakie tu fajne towarzystwo:))

A w weekend możesz nawet niektórych zobaczyc w Silesii.

I jeszcze powiem coś śmiesznego.
Mój tymczasik Amiś zwykle nie ma czasu na takie rzeczy jak popatrzec w oczy i wejśc na kolana. Biega jak szalony z Bączkiem i Kubusiem albo śpi. Ale jak tylko napisłam, że chciałabym żeby ktoś na trochę go przejął, żeby dac szansę na leczenie maleńtasowi to przyszedł do mnie wtulił się, brzucho wywalił do miziania i tak mi patrzył w oczy, że się rozmazałam. Jak powiedziałam TZ o tym to mu się oczy zrobiły takie dziwne i cicho powiedział "to co zostawimy go". No i moja ostatnia nadzieja na rozsadek padła. Okropnie podwyższyła sie domkowi poprzeczka. Nie wiem sama czy ktoś sprosta.

kciuki za malentasy :ok:

czekamy niecierpliwie na wieści od weta

Lidka sprosta sprosta przynajmniej my trzymamy kciuki :ok:

MAleństwa pewnie są właśnie u weta.
o kciuki prosimy bardzo mocne.
I relacja z poranka, mam nadzieję, że Monika nie będzie miała za złe:))
"byłam rano u maluchów- wszystko ok

apetycik dopisuje, kuwetka pełna. Dyzio zbójuje na całego, ma charakterek

Ela za wolno dawała michę, więc to ja capnął ząbkami w palec

a mała- duzo lepszy brzuszek i mruczy na cały regulator. Grzeczniutka i delikatna. O 11 ide do weta"

MOCNE KCIUKI :ok:

zdrawiam z rańca
i czekam na wetowe wiesci :ok:

Już po wecie.
I nie jest źle. Dostały leki i narazie obserwacja ogonka i uszka. Zresztą maluszek jest za słaby na jakiekolwiek zabiegi. Uszko ma pomalowane żelem a ogonek srebrem o ile nie pokręciłam. Dostaly troszeńkę pyrantelum. Póki co pchełki bezpieczne, bo nie można narazie nic dac:((
Tak sobie teraz pomyślałam, że może ten preparat do legowisk by można.
Jedzą dobrze no i miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie bez problemów.

wszystko mniej więcej napisała Lidka

Maluchy oba na zastrzykach, jutro znowu do weta. Wet jest dobrej myśli, ja też

Powolutku wyjdziemy na prostą. Zamówiłam w aptece ozonellę- jutro powinnam mieć. Najważniejsze - apetyt ok, kuweta też.
Dyzio bryka niemożliwie. To aż niemożliwe. Fika koziołki, zagryza myszki, gra w piłkę, skacze na główkę z kuwety. Jak się cos nie podoba- pyskuje. Mała tez się bawi, ale widać, że szybko się męczy. Ona najchetniej na raczki, przytulić i mruczeć.
Ja myslę, że zaczekamy z pchełkami- boje się, żeby nie podrażnic tych dyziowych ranek. Za kilka dni- przyjdzie czas i na pchełki. Zresztą nie ma ich aż tak strasznie dużo- taka norma uliczna raczej. Narazie będziemy wyłapywać ręcznie