No i jest już zupełna maskara. Odebrałam dwa maluchy złapane przez właścicieli posesji. Są w koszmarnym stanie - ledwo żywe. Jeden ma oko uszkodzone - będzie do usunięcia, jeśli mały przeżyje. Złapali mi też kotkę, którą ostatnio wypuściłam wysterylizowaną. Pani oddała mi klatkę łapkę i powiedziała, że kotów już nie ma

Że albo mąż gdzieś wywiózł, albo zabrali pracownicy z przytuliska Ostatniej Szansy. I słuchajcie - tam faktycznie kotów nie było! Obeszłam wszystko, czekałam, kiciałam - nie ma ani jednego. Nawet nie dopuszczam myśli, że może już nie żyją. Zaraz będę dzwonić do pracowników z Ostatniej Szansy, żeby popatrzyli czy koty będą się pojawiały. Obawiam się, że swoim zainteresowaniem mogłam doprowadzić do wytrucia tych kotów
To maluszki z dziś:
1) Dziewczynka w całkiem niezłym stanie. Zagilana, ale zjadła. Bura z rudym.

2) Chłopczyk w złym stanie. Odwodniony, słaby, nie je, nie pije. Oko do usunięcia. Jeszcze dwa tygodnie temu wyglądał z daleka na zdrowego

Rokowanie ostrożne.
