Never, gdybys troche byla mniej nerwowa i narwana i czytala ze zrozummieniem to byloby ok!
Never pisze:ARKO - prosze przestan! To nie sa domy z marszu.
Jeden z domow jedzie po kota zdrowego - ja prosilam o uwazglednienie kota do leczenia, bo takie maja mala szanse na przezycie.
Kazdy kto bierze, jakiegokolwiek zwierzaka, z jakiegokolwiek schroniska,szczegolnie, musi liczyc sie z tym, ze pojecie "zdrowy' to pojecie teoretyczne. A jak z tego zdrowego za tydzien cos wyjdzie to co wtedy? Odda do schroniska? Naprawde ludzi trzeba na takie sytuacje PRZYGOTOWYWAC, musza byc tego SWIADOMI. Nie adoptowac ze schronisk? Bzdura-z kazdego innego miejsca moga tez dostac chorego zwierzaka, nawet z hodowli. Lepiej byc nastawionym na gorsze i byc potem milo zaskoczonym!
Drugi domek- jeszcze nie zadeklaorowany na 100%, po porstu jasno powiedzial - mysle o adopcji, bo widze ze tam kotom jest bardzo ciezko, ale nie mam srodkow na leczenie chorego kota.
Sorry ale dobre serduszko to zamalo. Posiadanie zwierzaka to rowniez ponoszenie kosztow finansowych, roznych, utrzymanie kota, leczenia, wrazie cos itd przez dlugie lata. Kot moze zachorwac np. po roku/dwoch/pieciu i co wtedy? Jak ktos mowi, ze go nie stac na leczenie to niech zostanie dt, ktorego sie wspomaga- i wtedy sytuacja jest JASNA dla kota/psa.
trzeci domek bierze kota na dt, bardzo o to prosilam - tez ledwo dyszy finasnowo, bo pomaga innym.
No ja to rozumiem i jest ok, i takie domy trzeba wspierac.
Moze mialabys sama ochote wyadoptowac kota z Palucha i przekonac sie, co to oznacza 'zdrowy' kot z Palucha? Zapraszam tez na bazarek - jest to realna forma pomagania.
Przeciez Ci pisalam,ze mialam kota z Palucha, teoretycznie zdrowego i..mial gronkowca w uszach, po trzech tygodniach wyszedl grzyb.
Swiadomie bralam kota z Palucha, kalekiego kota z amputowana jedna lapka, wiedzialm, ze nie ma szans na adopcje. Liczylam sie z tym,ze 'zdrowy' to pojecie wzgledne jest.
Przy okazji - chyba tez jestem podejrzana, bo zgarnelam z ulicy pod Paluchem kotke i teraz na nia rowniez bazarkuje? Bo - wyobraz sobie - taki kot to wydatek rzedu 300-400 zl (samo leczenie, szczepienie, testy)
Nie musisz mi mowic ile kosztuja weci , badania i leki, dobrze wiem. Zawsze mam jakiegos zwierzaka, specjalniej troski, jakiegos adoptowanego, wiec wiem ile taki zwierzak kosztuje. Oprocz tego bywam w roznych schroniskach-legalnych i nie legalnych i niestety, czasami cos do domu "sciagne', jakies chorobsko. Wtedy musze myslec o leczeniu czy zabezpieczeniu kilku a nie jednego. Rok temu sciagnelam swierzbowca skornego, jakiegos mutanta. Leczenie Kajtka(psa) trwalo 5 miesiecy! na szczescie na inne sie nie przenioslo, zabezpieczalam je. W lutym kaszel kenelowy,trzy psy. W maju znow kaszel ale tylko jeden dzien bo mialy juz odpornosc. Fela, sunia z pseudo caly czas cos ma(zjechana odpornosc kompletnie), jej lek na dawny uraz stawu kosztuje co miesiac 170zl. Przyszla do mnie ze swierzbowcem skornym i paleczkami ropy blekitnej w uszach,urazem nogi-bralam ją jak najbardziej swiadomie. Doskonale wiem ile kosztuja zwierzeta, nie tylko ich samo utrzymanie ale i szczepienia, odrobaczanie, zabezpieczanie p/kleszczom,kastracje no i jakies leczenia jak zachodzi potrzeba. Powiedzialam A wiec i mowie B, mam tyle zwierzat swoich na ile mnie stac.