Koty Amiki6 - Pracusie: Snejki[*], Misio[*] i Dyziaki [*][*]

pixie65 pisze:

No ja nie mogę...

Tak śpimy ... tak się też bawimy :lol:

Coby nie było, że to przypadkiem sfociłam, to jeszcze kilka fotek w tym stylu

Dyzio trochę skromniejszy, ale też lubi wygibasy (w szczególności jak nadstawia "podgardle" do drapania, ale tego sama nie uwiecznię)

Zadarty nosek Dyzia (Tajemnicza Cioteczka J. już od dawna zadziera koteckom nosecki :twisted:

)

By nie było, żze Kocianki przejmują wątek :twisted:

Snejki walczący z maskotką (nie mogę dojść czemu tak mi przekłamuje kolory Snejkiego)

Snejki ogrodnik

I na koniec zmęczony zabawą i pracą ... zwisający Snejki

Zwisający Snejki :1luvu:

A Jusia śpi jak mój Janek

Dyziaki są sliczne - oba

Uomamuniu...z podziwu wyjść nie mogę jakie z nich wielkie kocieje wyrosły... :1luvu:

A Zwisający Snejki jest mniamniusi :1luvu:

I ma super fotel

Jak już się tak napracowałam to wrzucę jeszcze dwa "moje" ogonki

Pysia po śniadanku

Dymuś dopiero podjada

I specjalnie dla Cioteczki Andy - Sreberko z wizytą

Czasem do nas przychodzi ale nie daje się dotknąć. Obrażona, że mięska dla niej nie ma, odchodzi powarkując pod nosem :twisted:

Edit: literówki :oops:

pixie65 pisze:A Zwisający Snejki jest mniamniusi
I ma super fotel

Mam cieplutkie fotki Snejkiego śpiącego "ala Jusia"

Ale pokażę później albo jutro :twisted:

Sreberko wysubtelniała, śliczna

A zajrzałaś jej czy ciachnięta? (tylko gdzie to, kurczak, zajrzeć? :roll:

)

Reszta towarzystwa mocno spuchnięta :twisted:

po ciocinych obiadkach :kotek:

Ciociu Ando 22.09 pisałam ...

Amika6 pisze: Sreberko przez 3 miesiące robiła mnie w konia , przez cały czas miała swoich właścicieli, a jak udało jej się zwiać (parter, balkon nie zabezpieczony) to przychodziła do mnie na wyżerkę.
Okociła się w domu, miała 6 kociaków (dwa siwe, reszta bura albo łaciata). Wszystkie zostały już oddane.

W ubiegły czwartek pokazała się po długiej przerwie, wyglądała tragiczne, zapadnięte boki, worek na brzuchu prawie do ziemi. Pomacałam cycki czy jeszcze karmi i trafiłam na jakieś strupy . Pierwsza myśl: pewnie kociaki ją pogryzły, bo w takim stanie nie ma już czym ich karmić . Złapałam w ręce by to obejrzeć, a tu niespodzianka ... szwy po świeżej sterylce (jak się okazało zrobionej poprzedniego dnia). Nawiasem mówiąc, tak paskudnego szycia jeszcze nie widziałam.
Zrobiłam zdjęcia, wkleję wieczorem bo mam je w domu.

Właścicieli namierzyłam przypadkiem. Szukałam Snejkiego, by nakarmić go przed pójściem do domu i usłyszałam jak na działkach ktoś powiedział „o jest kot, ale to nie ten, bo ten jest bury” Wdrapałam się na parkan i zapytałam jakiego kota szukają (myślałam, że może jakiś działkowicz przygarnął Sreberko) i tak dostałam telefon do właścicieli.
Zadzwoniłam, że widziałam ją koło południa i w razie czego jak przyjdzie to mogę ją złapać. Okazało się, że godzinę wcześniej już ją złapali.

Ostatnio mocno jej pilnowali (dlatego nie przychodziła ), by znowu nie zaciążyła. Zwiała im w dniu kiedy miała zrobiony zabieg, w dodatku była jeszcze taka półprzytomna (nie spodziewali się, że w takim stanie może uciec). Dlatego dookoła rozgłosili, że jej szukają i zostawiali nr telefonu.

Wtedy nie dałam tych zdjęć, dzisiaj nadrabiam.
Brzuch tylko tak mi się udało, bo trzymałam ją w rękach i celowałam aparatem na ślepo

Amiko, bardzo dziękuję

Koteczki są cudowne :love:

Jusia i Dyzio w pozach zniewalających.
Snejkuś i pozostałe Czupurki wspaniałe :love:

I mam wrażenie, że widzę mojego Pucusia i Pyzolkę

Głaski dla całej gromadki :love:

okropne
Jak można kocinę ze szwami wypuszczać ma wyżerkę. Ona musiała być głodna, bo inaczej nie przyszłaby z taaakim brzuszkiem.
No to tym bardziej: teraz jest piekna/

Anda pisze:
okropne
Jak można kocinę ze szwami wypuszczać ma wyżerkę. Ona musiała być głodna, bo inaczej nie przyszłaby z taaakim brzuszkiem.
No to tym bardziej: teraz jest piekna/

Aniu, ona im uciekła poprzedniego popołudnia ubrana w kubraczek. Głodna pewnie była, ale to w tym dniu normalne skoro miała zabieg.
Podobno podsypiała jeszcze po narkozie, jak pani wieszała pranie na balkonie i nie spodziewała się, że ta z drugiego pokoju da radę przywędrować i zeskoczyć z balkonu (mieszkają na parterze). Zanim obiegli blok kotka zniknęła (a jaka jest w tym dobra, sama przekonałam się wiele razy :twisted:

).
Jakoś pozbyła się ubranka, bo następnego dnia była u nas już bez niego.
To chyba taki typ "kota włóczykija".

A..........no chyba, że.
Wczoraj poznałam kota imieniem Palikot :twisted:

, który jest takim łazikotem.
Błąkał się koło domu mojej mamy, dorosły, gruby, wykastrowany (jak się okazało).
Zabrał go mój brat do domu swojego, nakarmił i kot natychmiast się zadomowił, z każdym pogadał, poocierał się, umył. Jak ocs mu było nie tak, to łapał zębami.
Przespał noc a rano zaczął wyć pod balkonem. Na szyi miał obróżkę z adresownikiem i Paweł zadzwonił do właścicielki. Właścielka, powiedziała, ze to taki kot i ze ona już nie ma siły.

Żeby nie przedłużać - kot wyszedł na balkon i uciekł.
Chodzili, ciciali, obeszli pół osiedla - Palikot zniknął.
Pojawił się, jak przyjechałysmy z Vincem wczoraj pod blok Pawła.

Potem zawiozłysmy go do właścicielki. Opowiadała, że znalazła go właśnie tam, gdzie mieszka moja mama - chorego. Wyleczyła, wykastrowała i zamieszkał u niej z jej kotami. Ale co jakiś czas jakoś wywijał się z domu. Co jakiś czas przynosili go jacyś ludzie a raz nawet policja.
Jest sprytny, bardzo mądry, trudno go do czegoś zmusić.
Posiedzi u niej kilka dni ( tak mówi) i znowu wróci na stare śmieci ( tam tez jedna kobieta go dokarmia), potem pewnie podejdzie do mojego brata cos podjeść a potem do domu... i tak w kółko.
Zwariowałabym z takim kotem.