wyglada niestety bardzo powaznie, Bursztyn wogole nie jest w stanie chodzić. Odrazu płacze i sie kładzie. W nocy pospał spokojnie tak do 1, potem zszedł a raczej spadł z łozka, bo nie zdarzyłam na czas zrzucić z nóg Zefirka żeby pomoc Bursztynkowi zejść. Leżał na podłodze i płakał. Wypił sporo wody, podczogłał się pod stolik, popłakał...ja juz padnieta zasnełam, obudziałam sie rano (o 4

) to lezał znowu na tapczanie. Był w miare wyluzowany, nawet mruczał i pokazał brzusio do głaskania. Jednak jakikolwiek ruch to jest straszny ból i płacz
Spadł z parapetu. Tata słyszał huk i potem wrzask kota, myslał ze u mnie tymczasy sie pobiły. Szkoda ze sie wiecej nie zainteresował, czemu Bursztyn lezy koło kuwety na podłodze i warczy na wszystkie koty....ja wróciłam z łapanki dopiero po 21.....dobrze ze jeszcze wetka była w lecznicy i mogłam podac Bursztynkowi coś przeciwbólowego....
czekam na telefon, co pokazało prześwietlenie.
Maluszki są 3. Bura dziewczyna i dwóch czarnych chłopaków. A miałam tylko porobić zdjecia, żeby Alis posłala w świat wieść ze szukaja domków. Karmicielka zachwycała sie dzien wczesniej jakie kociaki są sliczne, ze mozna zabierac do domków. Jak tylko otworzyłam ten przeklety strych to w progu zastałam trzęsącego się jak galaretka burasia z telepiącym łepkiem. Oczy dramat. Potem wyszły jeszcze czarnuszki- to samo

Owszem nadawały sie do zabrania, ale na sygnale do weta....niewiele myslac, złapałam burasia do reki po czym mnie olśniło ze przeciez nie mam tarnsporterka,a małe zaczeło się wściekle bronić i zatopilo swoje ząbki w moim kciuku. Dzis ledwo mogę ruszać palcem, dobrze ze to lewa ręka. Musialam go puścić. Na szczescie Alis miała u karmicielki swój transporter, wiec za kilkanascie minut był na miejscu. W tym czasie zaprzyjaźniłam się z jednym czaruszkiem który jadł mi z ręki. Bałam się że burasio już nie podjedzie, ale na szczescie weszły w trójke do transporterka.
Tam była 5 kociąt. Niestety dla tamtej dwójki pomoc chyba przyszła za późno

Szukałysmy w zakamarkach swiecąc komórkami, ale nic nie znalazłysmy. Mają szukać ludzie do których strych nalezy.
Do zabrania jest mama maluszków-oswojona młoda kochana koteczka.
Najbardziej mnie wk....bo juz nawet nie denerwuje...Na stadko w tym miejscu natrafiłysmy rok temu. Były 2 kotki i 4 maluszki. Karmicielka nie zgadzała sie na kastracje matek (ukradłysmy jedną w ciąży) ani na zabranie kociaków, bo maja sie tam super

Teraz stado liczyło już coś ponad 15 kotów. Alis zabrała juz 5 kociat i 2 kotki na sterylki.
Matką moich zakatarzonych nowości jest jedna z tych kociat co nie pozwolono nam zabrać......po prostu nawet płakac nie mam sił z bezsilnosci, wsciekłosci i....zmęczenia....