Tweety pisze:Po dzisiejszych i nieco wcześniejszych rozmowach z różnymi osobami okazuje się, że sypnie nam w tym tygodniu nowymi ogonami, oj sypnieOczywiście 95% to maluchy, które niewielkie szanse mają przy tej pogodzie. Oczywiście można by je było odwieźć do schronu, bo taka jest na dzień dzisiejszy alternatywa dla nich ale .... ja nie potrafię.
Najciekawsze jest to, że większość rozmów telefonicznych rozpoczyna się bardzo podobnie tj dzwoniłam już (i tu litania do kogo) i wszyscy odmówili, bo (i tu druga litania - powodów) a pani ... (większości z nas znana, choćby ze słyszenia) podała nr tel. do państwa, bo na pewno znajdzie się u was miejsce![]()
Normalnie jakby każdy z kartki czytał jeden tekst ...
Nie to co Kastapra wczoraj czy Miszelina dzisiaj, nikt ich nie skierował, nie szantażowały mnie schronem, nie histeryzowały i nie złorzeczyły, wrzeszcząc: od czego jesteście, musicie, wasz obowiązek , przez was umrą itp ... po prostu krótka piłka, jest tak i tak, co możemy, my ze swojej strony to a nie na zasadzie: "weźmy i zróbcie"
Wywołana do odpowiedzi już sie tłumaczę. Znajoma mojej mamy ma działkę w Kocmyrzowie czy Luborzycy, na której bywa b. często w lecie i jesienią i dokarmia koty, ktore się tam plączą. W zeszłym roku dzika kotka przyprowadziła jej 5 maluchów, z czego 2 udało się wydać, a 3 wylądowały w Olkuszu (kobieta nie wiedziała, że to piekło). Pouczona przeze mnie na okoliczność popłakała się, pojechała do Olkusza dwa tygodnie później, ale maluchów już tam nie było

W tym roku są 2 maluchy, ponoć oswojone. Ustaliłam z nią (po konsultacji z Tweety), że złapie małe, przetrzyma u siebie 2 tygodnie, w tym czasie odrobaczy i zaszczepi i my je przejmiemy na Kocimską lub inny DT.
Pozostaje sprawa kotek: tu bez łapki się nie obejdzie, pani chętna do pomocy, ale starsza już i nie bywa teraz na działce codziennie. Postara się rozeznać, czy ktoś na miejscu nie dałby rady pomóc w łapaniu. Kotki po sterylce mogą wrócić na działki, sa ponoć dzikie.