Czasami schroniskowe koty są silniejsze, bo miały kontakt z tak wieloma paskudztwami, że nie robi na nich wrażenia wirus, który dla kotka domowego, odhodowanego, może być bardzo groźny.
Nie ma na to reguły...
Koleżanka wzięła jednego kota od "domowej kotki" rozmnażanej "bo kociaki idą jak bułeczki" a drugiego ze schroniska. Pierwszy odszedł na FIP, drugi do tej pory żyje i co więcej, ma już drugiego kumpla też ze schroniska.
DT bywają bardzo różne a co więcej - wiele chorób bywa niewidocznych i nie da się przewidzieć, kiedy i o ile się ujawnią, bo opiekunowie z DT też często nie znają całej przeszłości swoich podopiecznych

Ja już mam za sobą trzy odejścia kotów zabranych ze schroniska z Korabiewic i jednego białaczkowego. Wiem jak boli. Boję się, że kolejnego odejścia serducho już nie zniesie... Ale to nie nasze serducha się liczą, tylko ich... kociste bez naszego ryzyka i zaangażowania się - nie mają nic. A życie w schronie choćby się było zdrowym - to nie życie.