Pojechałysmy dzis z siostra i Winiem do owej lecznicy, wczesniej upewniłam się czy przyjmuje wet którego znam. Na wstepie siostra oznajmiła wszem i wobec co myśli o traktowaniu kota sterydem...wyżaliłysmy się obie.
Coz rzec, wetom było po prostu głupio za niedouczonego kolegę, z powaznymi minami zbadali Winia, zgłebili kartę choroby i podali (tzn. jeden zgłebiał a drugi podał) kroplówkę-całe 500 ml podskórnie (ringer)!!!

Dostał też cymetydyne (przeciwwymiotna) w zastrzyku. Jutro powtórka z kroplówki + tolfedine-jesli nie poczuje sie lepiej i potem bedzie to można jakos załagodzic bo teraz jeszcze za wczesnie.... Wysiek z pysia to prawdopodobnie podraznienie mocznikiem, byc moze steryd przyczynił sie do podniesienia jego poziomu...

Wet wykluczył tło watrobowe, nie wiem, moze na podstawie wyglądu tego wysięku?
Plan gry jest taki ze płuczemy Winia intensywnie podskórnie, spadek poziomu mocznika poprawi stan jego przełyku, powiedziano mi ze oczywiscie najlepiej byłoby nawadniac go dozylnie, ale musialyby byc to parogodzinne, powolne wlewy a dla takiego nerwusa byłoby to za duze obciazenie...Wystraszyłam się troche takiej ilosci płynu, ale weci uspokoili mnie ze kocio pobierze z tego tyle ile trzeba w swoim tempie, a przepłukac go musimy...ech, nie wiem co to będzie...
