» Pon lip 18, 2011 19:28
Re: Zaginął kot! Co robić?
Cześć. Miałam nadzieję, że takie coś mi się nigdy nie zdarzy, ale jednak - mój dwuletni Eryk również zaginął.
Zacznę od tego, że otrzymałam go, kiedy miał ok. pół roku po osobie, która traktowała go jak łowcę myszy, a nie jak przyjaciela. Wobec tego nabył już pewne nawyki, od których nie można już go oduczyć. Np. uwielbia polować, tata mówił mi nawet, że ma jakiegoś swojego kociego przyjaciela, z którym poluje w pobliskim sadzie. No i jest kotem wychodzącym, lubi chodzić własnymi ścieżkami i z wiekiem coraz bardziej niechętnie ze mną spaceruje. Ale że mieszkam na wsi, w domu otoczonym sporym parkiem, dość daleko od ulicy, to jego wychodzenie nie jest szczególnie wielkim problemem, bo nigdy nie odchodził za daleko, choć nawet jak był jeszcze kociakiem, potrafił zniknąć na cały dzień i nie dawać znaku życia (również w zimę), mimo moich nawoływań, a potem bezczelnie leżeć sobie na schodach z jednej strony domu, podczas gdy ja wołałam go po drugiej. Ale zdarzało mu się to tylko co jakiś czas, bo raczej jest to kot domowy i potrafi bardzo długo spać w domu i wychodzić na dwór na 2-3 godziny, a potem potulnie wracać. Poza tym myślę, że jest do mnie przywiązany, bo traktuję go najlepiej, jak potrafię. Większe problemy zaczęły się w tym roku, kiedy zainteresował się kotkami (mój błąd, nie wysterylizowałam go). Pod koniec lutego zdarzyło się, że mimo zimna, wyszedł rano i wrócił dopiero w nocy, ale tylko po to, żeby się pokazać i coś zjeść, a potem znowu wyszedł. Takie sytuacje zdarzały się potem jeszcze przez jakiś czas i wtedy zorientowałam się, że stał się odważniejszy i zaczął regularnie przechodzić przez ulicę. Ale później wszystko się uspokoiło. I choć nawet teraz więcej czasu przebywał na dworze, to znowu raczej się nie oddalał. Aż do wczoraj. Eryk ma swój zwyczaj, że przychodzi do domu wieczorem (zwykle po moich nawoływaniach), śpi do 2.00-3.00 w nocy, a potem wychodzi i wraca rano (znowu, kiedy go wołam), żeby się najeść i potem znów kręci się blisko domu aż do wieczora, czasem wpadając na chwilę do domu. No i w nocy z soboty na niedzielę zwyczajowo wyszedł z domu. Rano wołałam go i nic. No ale nie przejęłam się tym, bo przecież to nie pierwszy raz, kiedy zniknął, zresztą musiałam wyjechać na cały dzień. Wróciłam do domu przed północą. Niestety Eryk nie czekał na mnie i nie przyszedł, mimo moich nawoływań. Dzisiaj zaczęłam go szukać i też ani śladu, więc mam nadzieję, że samochód go nie przejechał. Z głodu raczej nie umrze, bo jak już wspomniałam - umie i lubi polować. Ale z psami raczej nigdy nie umiał sobie radzić i bardzo się ich bał ,choć na szczęście bardzo dobrze je wyczuwał i od razu uciekał. No i bał się pewnego starszego kota sąsiada, bo ciągle go atakował. Co do ludzi - to nie jestem pewna, ale raczej sądzę, że jest bardzo nieufny. No i jest bardzo, bardzo wścibski. Nie raz zdarzyło się, że ktoś go gdzieś zamknął na całą noc. Ale teraz wydaje mi się, że nigdzie go nie zamknięto, bo to starałam się sprawdzić. Pocieszam się, że może w okolicy znalazł sobie znowu jakąś kotkę i może nawet mnie słyszy, ale zwyczajnie nie chce na razie przyjść. Innego pomysłu już nie mam, bo o tym najgorszym wariancie staram się nie myśleć.
Nie wiem, po co to napisałam. Może po prostu po to, żeby ktoś mnie pocieszył, powiedział głupie słowa: 'nie martw się, na pewno się znajdzie'. Bo prawda jest taka, że wariuję bez niego, bo jestem do niego strasznie przywiązana.