Apsa, u nas trudno się zgubić, wąska droga leśna, na razie do samego lasu nie dochodzimy, bo błoto, więc między płotami. Amel maszeruje grzecznie i dość wolno i w stronę, w którą się go ustawi. Poza tym TeŻet jako bramkarz z całą pewnością jest od niego szybszy.
Amel już doskonale wie, która furtka nasza i czeka na otwarcie. Od drugiego dnia wie też, że jest nasz, i jak któreś wraca z pracy to się wita ryzykując nawet podskok

a ogon mu chodzi jak wiatrak.
Nie szczeka w ogóle, ku mojej naprawdę wielkiej uldze. Sąsiad wschodni nie wytrzymał z ciekawości i wracając ze swoimi psami ze spaceru zadzwonił do nas by spytać, co to za nowy nabytek. Zanim wylazłam z domu, Amel spokojnie podszedł do furtki, obwąchał sąsiada przez pręty, olał jego psy a jak podeszłam to się koniecznie chciał o mnie oprzeć jak zwykle. Byłam już zestrojona jak stróż bo wybierałam się na zlot winiarzy domowych i nie mogłam mu na to pozwolić, ale generalnie chodzi mi o to, że Amel nawet nie burknął ani na sąsiada ani na psy. A to żona tego właśnie sąsiada najbardziej mi strażą miejską wygrażała, jak Gabunia ujadała podczas naszej nieobecności.
Co do reszty to się zobaczy. Na razie muszę wyleczyć kaca...
