droga bez większych emocji, poza długim oczekiwaniem na stację

W samym Piotrkowie chwila błądzenia. Dojeżdżamy pod schron. Od razu mówię, że po raz pierwszy byłam w schronie i więcej nie pojadę. Nawet nie ze względu na litość wobec zwierząt...
Pani Maria jest, wita nas gościnnie, wie, że chcemy pomóc. Równolegle z nami jakiś pan przywozi "znalezionego" psa. Wchodzimy do budyneczku biura. Upał, grzeje mały piecyk przy którym tulą się kociaki. Wszędzie pod nogami kłębią się szczeniaki, w tym wyjątkowo namolna Baryłka, przywieziona bodajże wczoraj.
Jeden maluch jest odłożony w pudełku do uśpienia. Bo nie jest już w stanie ani jeść ani się podnieść.
Zaczynam przeglądać kociaki i od razu widzę, że są poobsrywane. Zaczynam sortowanie: słaby, średni, niezły. Te ostatnie żywotne, ale też już widać biegunki... Liczymy je... 15. Trudno, muszą pojechać.
W tym momencie przychodzi dziewczyna z kotką, którą "znalazła pod swoimi drzwiami na poduszce". Oddaje kotkę i poduszkę. Kotka natychmiast wtula się przerażona pod moją pachę. Wsadzam ją do transportera, do decyzji później.
Idziemy do kociarni. Po drodze trzeba minąć ileś tam bud z uwiązanymi ujadającymi psami. Co chwila któryś rzuca się na łańcuchu w naszą stronę. Kociarnia - zasiatkowane ogrodzenie z drewnianym domkiem, wysłanym słomą. W domu 2 "pokoje", w każdym z nim drewniane boksy, w których koty mogą się chować. Na wybiegu kilka skrzyń, pudeł...
Szukamy whiskasa. Zadekował się w jednej ze skrzyń, chwilę potrwało zanim go złapałam. Oczy są, jedno całkiem dobre, drugie chyba nienajgorsze, oczywiście to tylko wstępny ogląd. kocurek. przymilają się do mnie 2 ok. 4-miesięczne podrostki, uparcie staram się ich nie widzieć. Dziewczyny wchodzą do dalszej części, gdzie zaczepia je kolejny podrostek i dorosła kotka.
Spostrzegam dorosłą kotkę w fatalnym stanie. Leje się przez ręce. Razem z nią wkładam do transportera jednego z podrostków. 2 pozostałe i bura kotka z uporem maniaka ocierają się o nasze nogi. W akcie desperacji zgarniam podrostki do transportera, podnoszę burą. Wyciągnięte sutki, ewidentnie karmiąca. Mleko nieco zaschnięte, ale po naciśnięciu po chwili leci.
Przeglądamy dokładnie całą kociarnię. kociąt nie ma. pani Maria przypomina sobie, że ta kotka trafiła do niej tuż przed weekendem. Najwyraźniej ktoś je rozdzielił.
(Teraz myślę, że może ten bury miot jest od niej, trafiły w tym samym czasie i są równie namolne. Ale to wymyśliłam dopiero teraz).
Wracamy do biura, przepakowujemy koty (do kociarni poszłyśmy wszak po whiskasa, a wyniosłyśmy 6 kotów...).
W tym czasie rozpoczyna się awantura - zmarł człowiek, który 2 lata temu adoptował bodajże amstafa ze schronu. Jego rodzice chcą go zostawić. Pies jest niebezpieczny, nie ma co z nim zrobić, wybucha dyskusja. Agneska i pani Maria oraz tamci ludzie wzajemnie na siebie krzyczą, Zosia robi zdjęcia, ja intensywnie myślę co zrobię z 22 kotami. Pracownik schroniska wzywa policje. Podjeżdża kolejny samochód, tym razem ludzie szukają zagubionego psa. Odnajdują go w biurze.
Ruszamy, ja biorę na kolana torbę z ciepłą wodą i conwalescecem, zaczynam rozrabianie. Karmię tego kociaka do uśpienia. Na kolejnej stacji robię mu kroplówkę podskórną, w międzyczasie Zosia dba o ciepło mojej prawej nogi

Po drodze seria telekonferencji. Ostatecznie Memka bierze 3 podrostki (choć chciała kociaki, więc jeśli ktoś chce podrostki to pewnie chętnie się wymieni!). 5 najsłabszych (w tym ten do uśpienia) i ta słaba kotka jadą do mnie. Kaprys2004 zgadza się wziąć tę nowoprzyniesioną, choć wie, że synowie ją wyklną...
Wypakowujemy koty. Urządzamy im klatki, robimy wstępny przegląd i zdjęcia.
Muszę tam jutro rano pojechać i poświecić oczami za zajęcie 4 klatek - w 3 siedzą maluchy, w czwartek whiskas i bura (do niedawna karmiąca).
Dojeżdżamy do mnie, Zosia pomaga się wypakować. Kładziemy dorosłą na poduszce, daję jej trochę płynów. Zosia wychodzi, dzwonię jeszcze do wetki (Maciek nie odbiera). W trakcie rozmowy co jeszcze mogę podać by kotka miała jakieś szanse - kotka umiera. Na szczęście dość łagodnie...
Kroplówki dla 5 maluchów, pierwsze mycie obsranych zadków. Za radą wetki antybiotyk i przeciwzapalny. Towarzystwo idzie spać na zwolnionej przez kotkę poduszce, a ja wreszcie mogę zjeść.
Jutro sekcja kotki i porządny przegląd maluchów.