Miuti pisze:Ale kot cierpiał.
A my pomagamy w cierpieniu.
Poza tym - to nie zarzut. To żal.
Zal, że nie udało się pomóc.
Ja do tej pory słyszę placz tego kota.
Ciesz się, że Ciebie nie spotkało coś takiego.
Ale to jest wkalkulowane w to, co robimy.
NIE SPOTKALO MNIE ??!!
Jak gnalam do krakvetu na sanocka z umierajacym 3 dniowym kotem, ktory ledwo oddychal?
Ktory potem umarl mi na rekach??!!
Jak kolejne maluchy lezaly do gory brzuchami i sie dusily i gnalam do krakvetu znowu??
Jak odszedl mi Walker a potem Johnnie?!
Tak masz racje, mialam samochod i moglam stac z umierajacym kociakiem w korku, to mnie stawia w lepszej sytuacji
A poza tym benzyna w aucie nie jets za darmo i licze sie z tym kosztem, biorac kociaka...nie rozliczma sie ile wyjezdzilam np. z aslanem jezdzac co drugi dzien na leki
nie biore kota na dt liczac ze ktos bedzie go utrzymywal i mnie zawozil.
wybaczcie ten wywod ale sie troche wkurzylam